Zamknij
Witold Mazurkiewicz / fot. Z. Lubowski

Chcemy prowokować widzów do myślenia – rozmowa z Witoldem Mazurkiewiczem

Zbigniew Lubowski 17:20, 15.02.2023 Aktualizacja: 09:57, 01.07.2023

Chcemy prowokować widzów do myślenia –  rozmowa z Witoldem Mazurkiewiczem

Przed dziesięcioma laty wydarzyła się w Bielsku-Białej rzecz bez precedensu. Konkurs na stanowisko dyrektora Teatru Polskiego wzbudził niespotykane zainteresowanie środowiska artystycznego. Do udziału w rywalizacji zgłosiło się aż 33 kandydatów z całego kraju. Zwycięzcą zaciętego współzawodnictwa został rodowity bielszczanin Witold MAZURKIEWICZ (ur. 1960), absolwent PWST w Warszawie (filia w Białymstoku), aktor i reżyser o nietuzinkowym dorobku artystycznym. Do dziś z werwą kieruje on bielską placówką Melpomeny.

- Czy pamięta Pan jeszcze nazwiska swoich konkurentów z 2013 roku? – zapytaliśmy wprost Witolda Mazurkiewicza.

- Oczywiście nie wszystkie. Pamiętam, że jednym z nich był np. Jan Prochyra, który dziś już, niestety, nie żyje. Pamiętam go doskonale, bo przed laty ja zająłem jego miejsce w teatrze „Rampa” w Warszawie. Mężczyźni stanowili większość uczestników konkursu. W Bielsku pojawiła się również m.in. Julia Wernio, wybitna reżyserka i dawna dyrektorka jednego z teatrów na Wybrzeżu. 9-osobowa komisja konkursowa miała – jak sądzę – niełatwe zadanie do wykonania. Był to wielodniowy maraton artystycznych przesłuchań poszczególnych kandydatów. Przystępując do udziału w tej rywalizacji nie miałem jednak pojęcia, że przybierze ona taki charakter.

- Skąd się wzięło takie niecodzienne zjawisko?

- Bielski teatr był i jest niezwykłą perełką na kulturalnej mapie Polski. Zawsze wyróżniał się on znakomitym zespołem aktorskim. Dla osób z branży artystycznej było jasne i oczywiste, że kierowanie taką instytucją jest nie lada gratką, ale i wyzwaniem. Myślę, że to dobrze świadczy zarówno o mieście, jak i teatrze, który zawsze wybijał się ponad przeciętność. Werdykt komisji konkursowej był dla mnie dużym zaskoczeniem. Wygrałem przewagą jednego głosu (5:4) w ostatecznym głosowaniu jurorów.

- A kto stał na czele tamtego gremium?

- Nie znałem struktury organizacyjnej komisji konkursowej. Wydaje mi się, że mógł to być Zenon Budkiewicz z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego lub Zbigniew Michniowski, ówczesny wiceprezydent miasta ds. kultury. Warszawsko-bielska komisja poświęciła chyba dwa tygodnie na przesłuchania wszystkich kandydatów.

Zorba - sztuka w reż. Witolda Mazurkiewicza - premiera 2014

- Jaki jest bilans 10-lecia Pańskich rządów w teatrze? Czego nie udało się dotąd Panu zrobić?

- Jeszcze nie minęło 10 lat mojego dyrektorowania. Jubileusz przypadnie dopiero we wrześniu. Niedawno przeglądałem jednak swoją aplikację konkursową z 2013 roku. Z lektury zachowanego dokumentu wynika, że udało mi się dotąd urzeczywistnić zdecydowaną większość moich planów repertuarowych i zamierzeń organizacyjnych. Nie zdołałem natomiast ściągnąć do bielskiego teatru np. wybitnego reżysera Michała Zadory, który ma na swoim koncie sporo cennych spektakli w kraju. Pandemia uniemożliwiła mi ponadto sfinalizowanie zamiaru sprowadzenia do Bielska innej znakomitej reżyserki Agaty Dudy-Gracz. Przed nadejściem pandemii odnotowaliśmy zaś w teatrze satysfakcjonujący sukces – 100-tysięczną widownię w ciągu roku, co przełożyło się na korzystny wynik finansowy (roczne wpływy w wysokości ponad 4,3 mln złotych). Nie była to bynajmniej tylko moja zasługa, bo w 2013 roku objąłem we władanie świetnie funkcjonujący teatr. Działa on w dobrej przestrzeni, w której lokalne władze nie przeszkadzają, a co więcej - bardzo pomagają placówce w jej rozwoju.

- Pełni Pan dwie funkcje kierownicze – dyrektora naczelnego i artystycznego teatru. Czy to sprzyja efektywnemu zarządzaniu instytucją?

- Takie rozwiązanie jest optymalne, bo dzięki niemu dyrektor artystyczny nie musi uzgadniać swoich decyzji z dyrektorem naczelnym. Nie ma niepotrzebnej mitręgi biurokratycznej. Jako artystyczny nie spieram się z naczelnym, a naczelny nie wtrąca się w sprawy artystyczne. Swoje doświadczenia menedżerskie zdobywałem wcześniej, kierując bądź współkierując m.in. teatrami „Rampa” w stolicy, „Teatrem Kompania”, a potem wraz z Januszem Opryńskim sceną „Provisorium” i Kompanią Teatr w Lublinie czy też międzynarodowym festiwalem teatralnym „Sąsiedzi” o dużej randze artystycznej w Europie.

Człowiek z La Manczy - sztuka w reż. Witolda Mazurkiewicza - premiera 2016

- Czego można się spodziewać w teatrze za sprawą jesiennego jubileuszu 10-lecia Pańskich rządów?

- Wystawimy reaktywację słynnego spektaklu „Do piachu” Tadeusza Różewicza, który miał premierę dokładnie 20 lat temu. Powtórnie zdobyliśmy z Januszem Opryńskim prawa do realizacji tego dramatu. Będzie to chyba atrakcyjna niespodzianka dla miłośników teatru, nie tylko bielskich. Małgorzata Warsicka zrealizuje komediowy spektakl „Happy end” Bertolta Brechta z muzyką Kurta Weilla. W kolejnych miesiącach Paweł Szkotak wyreżyseruje zaś sceniczną wersję „Poszukiwany, poszukiwana”, inspirowaną filmem Stanisława Barei.

- To intrygujące plany artystyczne, od Różewicza do Barei…

- Repertuar, który od 10 lat konsekwentnie promuję, jest z założenia eklektyczny. Nasza działalność musi być zróżnicowana, bo służy przecież zróżnicowanemu społeczeństwu. Każdy z zainteresowanych widzów powinien znaleźć coś dla siebie w naszej ofercie repertuarowej.

- A co będzie się działo w teatrze wiosną tego roku?

- 14 kwietnia planujemy premierę „Granicy” Zofii Nałkowskiej w reżyserii Piotra Ratajczaka. Dał się on już poznać bielskiej publiczności ze spektaklu „Zły” Leopolda Tyrmanda. Wydana w 1935 roku „Granica” Nałkowskiej łączy w sobie wiele gatunków – dramat sensacyjny, powieść psychologiczną i intrygę kryminalną. Problemy poruszone przez autorkę w jej dziele literackim – powikłane zależności w relacjach międzyludzkich i dramatyczna sprawa aborcji – zostaną ukazane na scenie w interesującej adaptacji Joanny Kowalskiej i reżyserii Ratajczaka. Teatr istnieje przecież m.in. po to, by prowokować widzów do myślenia.

Mayday - sztuka w reż. Witolda Mazurkiewicza - premiera 2019 - Witold Mazurkiewicz w roli Bobbiego

- Czy szalejąca obecnie inflacja przyczyni się do podwyższenia cen biletów w teatrze?

- Staramy się nie robić szalonych podwyżek cen. Raz na pół roku podnosimy je ostrożnie o ok. 5-10 zł. Unikamy rewolucji finansowych. Przeciętny bilet kosztuje teraz od 50 do 70 PLN.

- Władze PKP ogłosiły niedawno, że na trasie kolejowej do Żywca ma powstać nowy przystanek „BIELSKO – TEATR” w rejonie ul. Kołłątaja. Wymagać to będzie m.in. radykalnej przebudowy infrastruktury kolejowej w obrębie śródmiejskiego tunelu pod ul. 3 Maja. Czy podoba się Panu pomysł dowożenia widzów pociągiem do teatru?

- Nikt nie konsultował ze mną takiego projektu. Nie jest to zresztą zakres kompetencji dyrektora teatru. Mogę tylko powiedzieć, że niektóre zmiany w mieście w przeszłości – likwidacja komunikacji tramwajowej czy wyburzenia tzw. „wysokiego chodnika” w rejonie Zamku Sułkowskich - spotkały się z mocnym sprzeciwem wielu bielszczan. Nie wiem, czy utworzenie nowego przystanku kolejowego w sąsiedztwie gmachu teatru wzbudzi aprobatę mieszkańców miasta. Dla mnie jest bardzo cenna zapowiedź lokalnych władz o planowanym przekształceniu okolic teatru w strefę zieloną (woonerf). To fantastyczny, europejski pomysł na zagospodarowanie i rewitalizację przestrzeni publicznej. Na skwerze obok budynku Małej Sceny powstanie niebawem „ławeczka”, upamiętniająca postać Kazimierza Czapli – zmarłego przed dwoma laty znakomitego aktora naszego teatru.

Sztukmistrz z miasta Lublina - sztuka w reż. Witolda Mazurkiewicza - premiera 2022

[autor fotografi: Dorota Koperska]

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%