Bielsko-Biała, Teatr Polski, 16 października 2025. Koncert Tango Piazzolla - z udziałem orkiestry La Nostra Banda (kier. muz. Jacek Obstarczyk), zespołu The ThreeX, akordeonisty Konrada Merty, trzech solistek i tancerzy stał się mocnym muzyczno-teatralnym przeżyciem. Sala Teatru Polskiego tętniła argentyńskim rytmem - Astor Piazzolla - kompozytor, który nauczył tango mówić językiem współczesnym - został przywołany dźwiękiem, ruchem i słowem.
„Piazzolla był dla Argentyny tym, kim Chopin dla Polski” - powiedział ze sceny Jacek Obstarczyk, kierownik muzyczny i autor aranżacji, który tego wieczoru pełnił także rolę konferansjera. Dodał, że to właśnie Piazzolla przeniósł tango z sal tanecznych do sal koncertowych, wytyczając jego nowy nurt - tango nuevo.
„Die Kunst des Tangos” - sztuka od pierwszego taktu
Koncert rozpoczął się serią utworów Piazzolli w oryginalnych aranżacjach Jacka Obstarczyka, tworzących muzyczny esej zatytułowany „Die Kunst des Tangos”. Nie była to „składanka”, ale przemyślana sekwencja muzycznych obrazów - od pierwszych taktów niosąca napięcie, kontrast i rytmiczną precyzję.
La Nostra Banda - debiut z charakterem
Był to sceniczny debiut orkiestry Teatru Polskiego w Bielsku-Białej - La Nostra Banda. Udany i zapadający w pamięć. Zespół prowadzony przez Obstarczyka nie próbował dominować. Grał z precyzją i skupieniem - z pokorą wobec materiału, ale i temperamentem, gdy wymagała tego fraza.
Wśród licznych kompozycji szczególnie wybrzmiała „Fuga y misterio” Astora Piazzolli - jeden z jego najbardziej rozpoznawalnych utworów instrumentalnych, o dużym ładunku dramatycznym i wyrazistej konstrukcji. Klasyczna forma fugi spotyka się tu z tajemnicą i żarem tanga. To moment, w którym Bach zagląda do Buenos Aires: barokowa dyscyplina zderza się z ulicznym żarem i iskrzy na każdym kontrapunkcie.
Akordeon zamiast bandoneonu
Konrad Merta udowodnił, że bez bandoneonu również można oddać ducha Piazzolli. Jego akordeon raz brzmiał jak echo portowego Buenos Aires, raz jak intymna modlitwa. Nie imitował bandoneonu - wydobył z instrumentu własny głos, naturalnie wpisując się w brzmienie orkiestry i kameralnych układów. W subtelnych fragmentach był czujnym towarzyszem, w mocniejszych - potrafił prowadzić narrację.
Współtwórcą tej precyzyjnej narracji był zespół The ThreeX - Krzysztof Kokoszewski (skrzypce), Jacek Stolarczyk (skrzypce) i Jacek Obstarczyk (fortepian). Nie grali oddzielnego setu - byli integralną częścią całości, wchodząc w dialog z orkiestrą, solistkami i akordeonem. Każdy utwór miał własną dramaturgię, opartą na mistrzowskim porozumieniu między instrumentami.
Głosy, które niosły emocje
Wieczór miał też trzy wyraziste bohaterki: Marta Gzowska-Sawicka, Anna Guzik-Tylka i Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt. Teksty piosenek w opracowaniu Anny Burzyńskiej nadawały pieśniom dodatkowy wymiar literacki i emocjonalny, a aktorski sposób prowadzenia frazy wzmacniał dramaturgię utworów. Solistki otrzymały przestrzeń, by opowiedzieć swoją historię – każda inną, ale równie poruszającą. Były momenty liryczne, zadziorne, intymne i dynamiczne.
W programie znalazły się m.in. „Yo soy María”, „Violetas populares” i „Pokochałam cię za karę” - każdy z numerów niósł inną temperaturę emocji i napięcie. Finał należał do Wiktorii Węgrzyn-Lichosyt z „Los pájaros perdidos” (Zaginione ptaki) - wykonanym niemal szeptem, z taktem i wyczuciem. Na bis zabrzmiało „Che tango, che” w interpretacji Marty Gzowskiej-Sawickiej - do autorskiego tekstu artystki; osobisty komentarz i ukłon w stronę tanga.
Taniec, który słyszy pauzy
Występy taneczne nie były jedynie ozdobą wieczoru – stanowiły integralny element jego dramaturgii. Vitalina i Michał Shevchenko (Salon Tanga w Bielsku-Białej) tańczyli tak, jakby znali każde napięcie w partyturze. Nie „do muzyki”, ale w muzyce – reagując na niuanse, zawieszenia, przyspieszenia i pauzy.
Szczególne wrażenie zrobił ich występ do „Escualo” – utworu o gęstej strukturze i intensywnej rytmice. Ich choreografia była pełna siły, napięcia i nagłych zwrotów – jak zmaganie się z niewidzialnym żywiołem. W „Libertango” pokazali sensualność i zmysłową grę spojrzeń - bez teatralnych min, za to z maksymalnym skupieniem i precyzją.
W wieczór tanga włączyli się również goście specjalni: Inga Pawlicka z Krakowa i Marcelo Carreño z Buenos Aires – tancerze o międzynarodowym doświadczeniu, których obecność nadała wydarzeniu dodatkowy wymiar autentyczności. Ich taniec był bardziej klasyczny w formie, ale nie mniej emocjonalny. Wspólnie z bielskimi artystami stworzyli pełen kontrastów i spójności obraz Buenos Aires – przeniesionego na scenę Teatru Polskiego.
To dopiero prolog...
Teatr Polski nie powiedział w sprawie tanga ostatniego słowa. Koncert „Tango Piazzolla” okazał się prologiem. W sezonie 2026/2027 tango ma wrócić jako pełnoprawna produkcja sceniczna. Witold Mazurkiewicz, dyrektor teatru w jednym z wywiadów zapowiada powrót do formuły, którą współtworzył już w 2012 roku w warszawskim Teatrze Rampa wraz z Robertem Talarczykiem na podstawie tekstów Anny Burzyńskiej. Bielska odsłona ma być nowym rozdziałem tej opowieści. Piazzolla przeniósł tango do sal koncertowych, nie odbierając mu ducha ulicy. Pozostało żywe, zmysłowe i prawdziwe. Tego wieczoru - również w Bielsku-Białej.
Po koncercie - tango zeszło ze sceny na parkiet
Wieczór nie zakończył się wraz z ostatnim bisem. W kawiarni Teatru Polskiego odbyła się milonga - taneczne spotkanie przy dźwięku płyt winylowych, które pozwoliło publiczności dosłownie wejść w świat tanga. Na parkiecie pojawili się ci, którzy tańczą na co dzień, i ci, którzy po raz pierwszy odważyli się zrobić kilka kroków. Nikt nikogo nie oceniał - liczyła się obecność i wspólna chwila. Tango z koncertowej sceny przeniosło się do codzienności – nie straciło ani emocji, ani klasy.