Dociekliwy policjant zatrzymał samochód do rutynowej kontroli. Szybko okazało się, że podróżują nim nie byle jacy pasażerowie – Grzegorz Braun i Janusz Korwin-Mikke, duet o reputacji równie barwnej, co kontrowersyjnej. Kontrola drogowa ujawniła jeden drobny mankament – w samochodzie brakowało gaśnicy. Czy to źle? To zależy, jak na to spojrzeć. Doskonale przecież wiadomo, że gaśnica w rękach Brauna może być – jak pokazało życie – wielce niebezpiecznym narzędziem. Drogowa kontrola nabrała więc kabaretowego charakteru…
Satyryczny skecz estradowy w wykonaniu uciesznych żartownisiów ze świętokrzyskiej formacji kabaretowej „Z KONOPI” rozbawił niemal do łez publiczność zasiadającą w majową sobotę na widowni Bielskiego Centrum Kultury im. Marii Koterbskiej. Widzowie pokładali się dosłownie ze śmiechu. W efekcie szydercy z Kielc zwyciężyli bezapelacyjnie w pojedynku kabaretów z całej Polski i zgarnęli atrakcyjną nagrodę w wysokości 2000 euro, ufundowaną w całości przez sponsorów. Ich występ był jednym z najśmieszniejszych zdarzeń artystycznych podczas jubileuszowej 25. edycji festiwalu kabaretowego FERMENTY. Organizowana od 1999 roku cykliczna impreza w Bielsku-Białej stała się trwałym elementem kulturalnego pejzażu Podbeskidzia.
Elektrotechniczny jajcarz
I pomyśleć tylko, że o narodzinach tego oryginalnego przedsięwzięcia – zaliczanego dziś do grupy najciekawszych w Polsce przeglądów sztuki kabaretowej – przesądził w gruncie rzeczy jeden człowiek, Adam Ruśniak, skromny student elektrotechniki na bielskiej filii Politechniki Łódzkiej. Okrzyknięty prezesem lokalnej Grupy Twórczej FERMENT zainicjował w Starym Bielsku we współpracy ze swoimi przyjaciółmi sceniczne spotkania z satyrą, ironią i sarkazmem. Było to jeszcze pod koniec XX wieku.
Nikomu wtedy nie przyszło nawet do głowy, że z czasem przybiorą one postać zacnego festiwalu kabaretowego o nazwie znanej w najdalszych zakątkach naszego kraju. Z profesjonalnym zacięciem pisze o tym Małgorzata Irena Skórska na łamach swojej książki „Skazani na kabaret”, wydanej całkiem niedawno staraniem Książnicy Beskidzkiej. U schyłku zeszłego stulecia nikt w ogóle nie przypuszczał, że pomysłodawca i twórca FERMENTÓW zostanie po latach wiceprezydentem Bielska-Białej, odpowiedzialnym jeszcze w dodatku za sferę kultury, a nie np. za właściwe oświetlenie miasta.
Ze studenckiego wesołka i jajcarza przeistoczył się w beskidzkiego samorządowca, któremu jednak nadal nie brakuje, co ciekawe, poczucia humoru. Wypada się tylko z tego cieszyć, bo politycy wszelkiej maści są zazwyczaj kompletnie pozbawieni żartobliwego usposobienia. Ponurych przykładów tego zjawiska jest pełno na każdym kroku. Nawet ministrowie kultury bywają w Polsce smutasami, jakich mało…
Kolorystyczna supremacja żółci
Ćwierćwiecze bielskiego festiwalu sprawiło, że miasto nad Białą się wyraźnie zażółcilo. Kolor żółty rzucał się po prostu w oczy przechodniom i turystom odwiedzającym stolicę Podbeskidzia. Żółte koszulki widzów i artystów, żółte transparenty i festiwalowe tablice reklamowe na placach miejskich, a nawet żółte stroje firmowe muzyków żwawej orkiestry Jarosława Grzybowskiego, nadającego w rejonie BCK marszowo-dixielandowy ton całej imprezie wywołały prawdziwą epidemię kabaretowej żółtaczki. Było to schorzenie zakaźne, ale zupełnie nieszkodliwe dla zdrowia. W przestrzeni publicznej przybyło tylko ludzi śmiejących się do rozpuku.
Wątrobianka w wersji szczudlastej
W okresie od 6 do 11 maja przyjeżdżałem do B-B z Gliwic, by uczestniczyć w beskidzkiej eksplozji wygłupów i kpin. Jako bielszczanin zamiejscowy robiłem to z nieskrywaną radością. Efektownym preludium festiwalowych atrakcji fermentowych był wtorkowy benefis Juliusza Wątroby obchodzącego z rocznym poślizgiem siedemdziesięciolecie urodzin. Myślę, że nikomu nie trzeba przedstawiać bliżej jubilata. Postać cenionego poety, felietonisty i satyryka jest wszak powszechnie znana nie tylko na Podbeskidziu.
Impreza w popularnej Kubiszówce (placówce kulturalnej vis-a-vis kultowego gmachu historycznego Technikum Mechaniczno-Elektrycznego, stanowiącego wylęgarnię bielskich jajcarzy) miała dodatkowy atut w postaci showmana Piotra Skuchy. Z kabaretową gracją prowadził on wieczorne spotkanie pod wymownym tytułem „O rany Julek, czyli co mi leży na Wątrobie”. Licznie zgromadzona publiczność słuchała z uwagą wzruszających wspomnień, piosenek z tekstami wybitnego autora oraz jego fraszek i wierszy.
Na scenie pojawił się obfity zestaw przyjaciół i znajomych Wątroby ze środowisk artystycznych, a także samorządowców z Podbeskidzia. Zabawny pokaz chodzenia poety na szczudłach był chyba najbardziej emocjonującym fragmentem kabaretowego koktajlu. Jubilat został przy sposobności uhonorowany Złotym Fermentem – sympatycznym wyróżnieniem organizatorów festiwalu.
Seks – nieśmiertelny motyw przewodni
Piątkowa gala w sali BCK obfitowała natomiast w występy specjalne, jak przystało na jubileuszową edycję FERMENTÓW. Nie zabrakło w niej archiwalnych wspomnień filmowych, dokumentujących historię festiwalu. Widzowie mieli okazję przyglądać się m.in. scenicznym popisom Olgi Łasak i Roberta Górskiego, kabaretów SMILE i DNO, Tomasza Jachimka (lubianego komentatora telewizyjnego „Szkła kontaktowego”), Ścibora Szpaka, a przede wszystkim KABARETU MORALNEGO NIEPOKOJU, który był niekwestionowaną gwiazdą wieczoru. Stołeczna formacja zaprezentowała się publiczności w programie „Normalne to to nie jest” (ów tytuł może w ogóle uchodzić za genialne hasło osobliwych wydarzeń w naszym kraju w ostatnim czasie).
Muszę jednak obiektywnie przyznać, że wbrew pozorom to wcale nie polityka dominowała w humoreskach i skeczach zespołów, które dotarły do Bielska z różnych stron kraju. Odniosłem nawet wrażenie, że liczni artyści sztuki kabaretowej świadomie unikali tematyki politycznej, nie chcąc – być może – opowiadać się po żadnej ze stron politycznego sporu, który z ogromną mocą rozgorzał teraz w Polsce.
Motywem przewodnim fermentowych występów był nieśmiertelny seks w rozmaitych ujęciach i scenicznych konfiguracjach. Nic dziwnego – erotyczne opowiastki i dowcipy sytuacyjne mogą przecież tylko rozbawić widzów, a nikogo z pewnością nie zdenerwują.
Wirtuozerski popis takich właśnie satyrycznych rozważań o seksie dał męsko-damski duet Górski-Łasak. Skecz na temat niełatwych relacji między małżonkami wywołał głośne salwy śmiechu na widowni. Atmosfera kabaretowej gali w BCK sprzyjała w oczywisty sposób działaniom nadzwyczajnym. Złotymi Fermentami obdarowano rodowitych bielszczan – Olgę Łasak i Jarosława Klimaszewskiego, aktualnego prezydenta Bielska-Białej, który, jak się okazało, nie jest – na szczęście – ponurym smutasem, ale niekiedy całkiem rozrywkowym kawalarzem.
Taneczna integracja
Niektórzy z artystów oraz beskidzcy prezesi, dyrektorzy i szefowie różnych instytucji kultury hasali potem wspólnie na parkiecie w lokalu Cafe Maria (usytuowana na piętrze kawiarnia nad salą widowiskową BCK). Zbiorowe tańce przy dźwiękach hitów dyskotekowych, serwowanych przez wytrawnego disc-jockeya, wprawiły uczestników fermentowej imprezy w fantastyczny nastrój.
Stare i niezapomniane przeboje sprzed lat (w tym m.in. szlagierowy „Mój jest ten kawałek podłogi” z repertuaru grupy Mr Zoob) zachęcały wręcz do integracji środowiskowej. Jedną z uczestniczek pląsów na parkiecie okazała się nawet towarzyszka życia podpisanego niżej recenzenta. W jej przypadku nie był to bynajmniej debiutancki pokaz zwinności ruchowej na publicznej imprezie, bo w przeszłości wielokrotnie bywała już taneczną prowodyrką różnych balów na Górnym Śląsku…
Sceniczne potyczki
Po piątkowych atrakcjach specjalnych przyszła pora na sobotni przegląd zespołów kabaretowych z całego kraju. Rywalizowało 5 grup: Boski Kaligula, Konkubenci, Pomoże, XD oraz wspomniana już kielecka formacja „Z konopi”. Większość skeczów dotyczyła spraw obyczajowo-seksualnych. Nie wszyscy z występujących zademonstrowali jednak wysoki poziom prezentacji scenicznych. Niektórzy mocno rozczarowali widzów. Triumfatorami konkursowego współzawodnictwa zostali w wyniku głosowania publiczności trzej kreatywni kielczanie: Radosław Kielch, Krzysztof Kubalski i Norbert Orłowicz. - Działalność estradowa jest dla nas pasją i sposobem na życie – zwierzyli się w szczerej rozmowie z dziennikarzami.
Końcowym akcentem sobotniego mityngu był gorąco oklaskiwany program w wykonaniu zeszłorocznego zwycięzcy FERMENTÓW – zespołu Czwarta Fala, pochodzącego również z Kielc. Grupa od lat szydzi z kuriozalnych nonsensów i absurdów życia codziennego. W ubiegłym roku beskidzka publiczność przyznała jej zdecydowania palmę pierwszeństwa w fermentowej rywalizacji.
Pojedynek w szczytnym celu
Formę swoistej bitwy kabaretowej miało również niedzielne starcie sceniczne zespołów CHYBA z Wrocławia oraz ZDOLNI I SKROMNI z Zabrza (choć nie tylko). Konkurowali ze sobą w czterech różnych kategoriach tematycznych: „małżeństwo”, „pożycie intymne”, „wehikuł czasu”, „jodłowanie”. Śmiechu było co niemiara, a największe brawa publiczności wzbudziła brawurowa gra aktorska Piotra Gumulca (kabaret CHYBA) i Olgi Łasak (ZDOLNI i SKROMNI). Zaprezentowali komizm sytuacyjny na najwyższym poziomie artystycznym, co naprawdę nie zdarza się zbyt często na imprezach kabaretowych. Widzowie orzekli, że zacięty pojedynek obu zespołów zakończył się remisem.
Niedzielną gwiazdą imprezy w BCK był kabaret PARANIENORMALNI. Wziął m.in. w obroty słynnego aktora Daniela Olbrychskiego oraz postać św. Mikołaja, któremu przypisano skłonności sadomasochistyczne. Dodać trzeba jeszcze koniecznie, że całkowity dochód ze sprzedaży niedzielnych biletów przeznaczono na cel charytatywny – wsparcie samotnych matek małych dzieci. Ćwierćwiecze FERMENTÓW upamiętniono w ten sposób sympatycznym akcentem dobroczynnym.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz