Zamknij

Co łączy bitwę nad rzeką Białą i zamach w Sarajewie?

Agata RucińskaAgata Rucińska 07:00, 27.06.2025
Skomentuj Kładka nad Białą - widok współczesny Kładka nad Białą - widok współczesny

W czerwcową niedzielę 1914 roku, gdy większość mieszkańców Europy cieszyła się jeszcze spokojem kończącej się wiosny, w Białej szykowano się do wydarzenia, które z założenia miało być świętem, a przeszło do historii jako „Bitwa nad Białą”. Nie chodziło bynajmniej o regularną potyczkę zbrojną, lecz o starcie dwóch wizji tożsamości – polskiej i niemieckiej – w mieście, gdzie granica etniczna przebiegała niemal dokładnie wzdłuż rzeki.

Uroczystości zaplanowane na 28 czerwca były jubileuszem 10-lecia bielskiego oddziału Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Ta założona jeszcze w XIX wieku we Lwowie organizacja miała na celu nie tylko krzewienie tężyzny fizycznej, ale też umacnianie ducha narodowego – zwłaszcza tam, gdzie polskość musiała walczyć o przestrzeń dla swojej obecności.

Na uroczystości do Białej zjechało się ponad 1200 druhów sokolich z całej Galicji, Śląska Cieszyńskiego i Krakowa. Przybyli też członkowie lokalnych straży pożarnych i skautów, a całość miała zgromadzić nawet 3000 osób. Plan obchodów był jasny: powitanie gości na dworcu, msza św. w kościele św. Trójcy, a następnie uroczysty przemarsz przez miasto do Domu Polskiego – siedziby bielskiego „Sokoła”, położonej na południowych peryferiach.

 Bielsko-Biała. Budynek Domu Polskiego w latach 30. XX wieku (zniszczony w 1974)

I tu pojawił się problem.

Bielsko – w odróżnieniu od polskiej Białej – było miastem zdominowanym przez ludność niemiecką, której przedstawiciele, wspierani przez przychylną im policję miejską, postanowili zablokować przybywających pociągami uczestników uroczystości już na dworcu. Tłum niemieckiej młodzieży skutecznie uniemożliwił pasażerom opuszczenie wagonów. Pociągi musiały jechać dalej, do stacji po galicyjskiej stronie – Biała i Biała–Lipnik.

Wobec zaistniałej sytuacji organizatorzy zrezygnowali z przemarszu przez centrum Bielska. Postanowiono dotrzeć do Domu Polskiego okrężną drogą – przez niewielką kładkę na rzece Biała. Ten skromny drewniany mostek, na co dzień łączący dwa miasta, tego dnia stał się sceną dramatycznych wydarzeń.

Kładka nad Białą / fot. zbiory Jacek Kachel

Po drugiej stronie kładki gromadziła się coraz liczniejsza niemiecka kontrmanifestacja. Choć organizatorzy obchodów starali się zachować spokój, napięcie rosło. Wysłano delegację w składzie: poseł Jan Zamorski, profesor Olech oraz redaktorzy Matłosz i Budkiewicz, by negocjować z naczelnikiem bielskiej policji – Bezdekiem. Po rozmowach zgodzono się przepuścić tylko cztery osoby. Jednak ich przejście przez most sprowokowało agresję ze strony niemieckiej młodzieży. Doszło do przepychanek i ataków słownych, które szybko przerodziły się w fizyczną konfrontację – w ruch poszły kamienie i pięści.

Choć nie odnotowano ofiar śmiertelnych, po obu stronach było kilkudziesięciu rannych. Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Uroczystości przerwano, a polscy uczestnicy wycofali się na plac Franciszka (dziś plac Wolności), gdzie pod siedzibą Czytelni Polskiej wygłoszono przemówienia potępiające postawę niemieckich mieszkańców oraz miejscowej policji, oskarżanej o sprzyjanie kontrmanifestantom. Spotkanie zakończono na bielskich błoniach, ale jego echo miało się jeszcze długo nie uciszyć.

Poseł Jan Zamorski w swoich relacjach pisał bez ogródek: „Nasi robotnicy jednak nie byli nigdy jagniętami: po dobroci można z nimi wszystko zrobić, ale na złość mają odwet”. I rzeczywiście – już w drodze powrotnej z Białej dochodziło do drobnych aktów odwetu wobec niemieckich turystów. W Podlesiu koło Kęt Polacy przepędzili Niemców z kąpieliska, w Żywcu zdemolowano pociąg z Katowic, a w Buczkowicach i Jeleśni rozgoniono niemieckie wycieczki. Nawet w Krakowie, gdzie od dwóch dekad panował spokój, odbyły się wiece narodowe i antyniemieckie manifestacje – pod pomnikiem Grunwaldzkim, w salach Towarzystwa „Sokół”.

Tak zakończyły się obchody, które miały być świętem sportu i wspólnoty. O „Bitwie nad Białą” rozpisywała się cała polska prasa, a wydarzenie to stało się nie tylko punktem zapalnym dla lokalnej społeczności, ale też symbolem narastającego napięcia narodowościowego w monarchii habsburskiej.

Co ciekawe, tego samego dnia w Sarajewie doszło do wydarzenia, które przyćmiło nawet najgłośniejsze wiece w Galicji – zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię. Strzelał Gawriło Princip, członek serbskiej organizacji „Czarna Ręka”. I choć od Sarajewa do Białej było daleko, obie historie splatają się w czasie niemal symbolicznie – kończy się epoka, zaczyna wojna.

Zamach w Sarajewie. Reprodukacja fografii, przedstawiającej aresztowanie Ferdinanda Behra, osłaniającego Gavrilo Principa przed linczem. Fotografię wykonano w dniu zamachu 28 czerwca 1914 roku.

„Bitwa nad Białką” – choć lokalna i pozornie niepozorna – pokazała, jak głęboko sięgało napięcie społeczne w regionach wielonarodowej monarchii. Pokazała też, że granice – nawet te symboliczne, jak mostek nad rzeką – mają moc dzielenia i łączenia historii. W zależności od tego, kto przez nie próbuje przejść.

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%