Każde miasto skrywa tajemnicy, o których czasami nie mają pojęcia nawet jego mieszkańcy. Tak było i w tym przypadku. Wszystko zaczęło się od spaceru historycznego, który prowadziła dr Ewa Janoszek – historyk sztuki, zajmująca się lokalną architekturą. Rozmowa z panią Ewą zainspirowała nas do bliższego przyjrzenia się miejscu, które od lat jest siedzibą naszej redakcji. Postanowiliśmy zajrzeć ponownie do piwnic kamienicy. To, co odkryliśmy, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.
W mitologii greckiej sfinks był potworem, który strzegąc wejścia do Teb zadawał przybyszom zagadki. Łamigłówki te okazywały się śmiercionośne, bowiem kto ich nie odgadł został strącony w przepaść. Jako że wszystko ma swój kres przyszedł on i na sfinksa, za sprawą niejakiego Edypa, który w końcu owe zagadki rozwiązał. Nie pozostało człowieczo-lwiej hybrydzie nic innego, jak tylko samodzielnie wykonać wymierzaną innym karę i samej w ową przepaść się rzucić, co też ku uciesze przybyszów wykonała.
Nie wiadomo, kto w 2009 roku odgadł zagadkę bielskiego sfinksa strzegącego willi przy ulicy Krasińskiego 29, gdyż ten – częściowo tylko wykonując samosąd, zrzucił jedynie głowę. Lwi korpus pozostał na samym szczycie schodkowej attyki, pozując teraz na antyczną rzeźbę. Okazało się jednak, że bestia nie do końca łeb straciła, bo ten, ledwo trzymając się już kamiennego ciała, został przezornie zdemontowany i złożony w piwnicy tegoż budynku.
Kiedy w piwnicznym rumowisku w świetle latarki wyłonił się grecki profil kobieciej twarzy (bo przecież nie lwiego pyska, skoro to sfinks), nie było wątpliwości, że stanowiła ona niegdyś jedną całość ze zwierzęcym korpusem, osadzonym kilkanaście metrów nad ziemią. Obok leżą jeszcze inne elementy wystroju budynku i jego otoczenia, wazony-znicze z płomieniami, kule i profilowane części podstawy ogrodzenia ze sztucznego kamienia, usunięte w spektakularny sposób jedenaście lat temu, o czym swego czasu pisała „Kronika Beskidzka”.
Na fotografii z lat międzywojennych wykonanej ze skrzyżowania z obecną ulicą Sixta, miejsce pomiędzy nową budowlą Banku Polskiego a kamienicą przy ul. Krasińskiego 27 wypełnia bujna gęstwina drzew i krzewów. Ogrody od ulicy oddziela schodkowy ciąg kamiennych podmurówek z przerwany masywnymi filarami bramy.
Prowadzi ona do willi fabrykanta Fryderyka Tislowitza, usytuowanej wgłębi parceli, toteż niewidocznej na zdjęciu. Założenie zieleni z ogródkiem skalnym i kutą pergolą na pnącza istniało jeszcze na początku lat 90. XX wieku, tak jak ogrodzenie ze sztucznego kamienia, brama z wazonami i kutą modernistyczną kratą – co opisuje opracowanie konserwatorskie z tego czasu.
Wszystko to zniknęło w 2001 roku, zieleń wycięto, ogrodzenie z bramą i kratami zdemontowano, mimo decyzji konserwatora nakazującej ich remont, zabezpieczenie i rekonstrukcję z zachowaniem wszystkich elementów. Prace „remontowe” przeprowadzono na zlecenie krakowskiej Fundacji im. Tislowitzów, występującej ówcześnie, jako prawny właściciel tej nieruchomości. Dopiero dwa lata później okazało się, że budynek z działką od trzydziestu lat należy do Skarbu Państwa, gdyż w ramach umowy miedzy USA a PRL, spadkobiercom tej rodziny jeszcze przed 1966 rokiem wypłacono roszczenia.
Mimo iż budynek w 2003 roku skomunalizowano, jak dotąd nie przywrócono pierwotnego wystroju zabytkowego założenia, jak się okazuje przechowywanego w kilku różnych miejscach. W międzyczasie w willi utworzono wspólnotę mieszkaniową, a miasto zachowało jedynie lokal usługowy na parterze, co utrudnia sfinansowanie całościowego remontu willi i rekonstrukcji jej otoczenia. Niewątpliwie ulica Krasińskiego zyskała by wiele, (zwłaszcza że okoliczne budowle aktualnie poddane są pracom konserwatorskim), gdyby willa Tislowitzów wraz ogrodem odzyskała swój należny splendor.
Architektura willi jest wielce oryginalna, wyróżniając się na tle innych bielskich rezydencji. Budynek powstał około 1920 roku, łącząc w sobie elementy neogotyku z modernistyczną bryłą osadzoną na kamiennym cokole z masywnej rustyki. Z dwóch stron budynek zdobią schodkowe szczyty, zwieńczone celtyckim krzyżem (od południa) i wspomnianą już rzeźbą sfinksa (od wschodu). Ryzalit wejścia od północy wieńczy trójkątny szczyt, którego formę powtarza nadproże nad główną bramą. Elewacja z wieżowym ryzalitem sfinksa zrównoważona jest bryłą werandy z tarasem, do której prowadzą schody z dość masywną balustradą ze sztucznego kamienia, złożoną z sześciennych słupków.
Ciężkie formy złagodzone zostały przez ażurowe, spiżowe pergole otaczające niższy taras i schody, wazony w narożach balkonu piętra i post-secesyjne kute kraty w oknach parteru. Wnętrze klatki schodowej pokrywają drewniane boazerie i balustrada z wazonami-zniczami przy wejściu, nawiązującymi do tych, niegdyś zdobiących bramę (obecnie w piwnicy budynku). Willa utrzymana w stylistyce zameczku, zdobiona intrygującymi rzeźbami i skrywająca niegdyś tajemniczy ogród za kamienną bramą należy do ciekawszych obiektów w tej części miasta. Komu więc można przypisać autorstwo tejże budowli? Pewne sugestie nasuwają się po poznaniu historii i koligacji rodzinnych jej właścicieli.
Już na początku XIX wieku na krakowskim Kazimierzu mieszkał żydowski krawiec Pinkus Tyslobis wraz z żoną Hindlą. Jego syn Chaim z początku pisany był jako Tyslobus, lecz już w 1889 roku występuje jako Tyslowitz, gdyż na takie nazwisko zarejestrowana została firma handlująca korzennymi przyprawami. Był on właścicielem realności na samym nabrzeżu Wisły, przy ulicy Podgórskiej 12, która do 1939 roku pozostała w rękach tej rodziny.
W 1866 roku Chaim ożenił się z Ester Chwulą Rosenstock, z którą miał jedenaścioro dzieci. Czwartym z kolei potomkiem był Feiwel – Fryderyk, późniejszy fundator bielskiej willi. Urodził się w 1875 roku w Krakowie, przy wspomnianej ulicy Podgórskiej. Niespełna 30 lat później gazeta „Czernowitzer Tagblatt” anonsowala iż: „Panna Fani Rosenblatt, córka pana Gersona Rosenblatta, współwłaściciela tutejszej firmy G. Rosenblatt i Syn, zaręczyła się z panem Friedrichem Tislowitzem kupcem z Krakowa.”
W Czerniowcach rodzi się ich starszy syn Ryszard, natomiast młodszy Edward przyszedł na świat w Krakowie przy ulicy Miodowej 5. W spisie gości wiedeńskiego hotelu De Hof z 1915 roku, Fryderyk Tislowitz zapisany jest już jako przyjezdny z Bielska, książka adresowa z lat 1926/27 wymienia jego fabrykę sukna w przy ówczesnej ulicy Piłsudskiego (ob. 1 Maja) a w 1932 roku nabywa on fabrykę Franza Vogta w Białej przy Placu Ratuszowym 5.
Tyslowitzowie są bywalcami tutejszych salonów, z pewnością często goszczą u bialskiej starościny Kazimiery Alberti, gdyż swego czasu swoją limuzyną wieźli do niej Witkacego. Niestety wojenny los obszedł się z rodziną okrutnie. Po deportacji do krakowskiego getta Fryderyk zostaje wywieziony do obozu Mauthausen gdzie umiera w 1944 roku, jego żona Franciszka zmarła rok wcześniej na tyfus w obozie pod Krakowem. Syn Ryszard, znany psychiatra i farmakolog, jeszcze w 1938 wyjechał do USA, gdzie mieszkał do końca życia, podobnie jak młodszy syn Edward.
Wracając jednak do autorstwa willi. Jednym z braci Fryderyka był Izaak Henoch – Ignacy Tislowitz, znany krakowski architekt, prowadzący od 1911 roku koncesjonowaną działalność budowlaną. Mieszkał w Krakowie w domu własnego autorstwa przy ulicy Warneńczyka 14, dla swojego szwagra Emanuela Ehrlicha wzniósł kamienicę pod nr 10. Przypisuje mu się tez przebudowę willi Mira, efektownego zameczku przy Placu Lasoty 6. W dwóch bliźniaczych domach przy ulicy Dembowskiego 8-10 uwagę zwracają masywne balustrady schodów i wazony na tarasach.
Jednak największą niespodzianką okazuje się być elewacja budynku przy ulicy Krakusa 9, za którą mieści się dawna fabryka czekolady „Optima”. Z piętra nad bramą spoglądają dwie ptasie hybrydy z głowami kobiet, bliźniaczo podobnymi do głowy bielskiego sfinksa.
Autorem budynku z pewnością jest Ignacy Tislowitz. Prawdopodobnie Fryderyk do budowy swojej willi zaangażował własnego brata, który na bielskie podwórko przeniósł krakowski klimat gotyckich szczytów, urozmaicony antycznymi i celtyckimi wtrętami. Byłoby to jedno z niewielu dzieł wzniesionych przez architektów z miasta nad Wisłą, wzbogacające bielską spuściznę architektoniczną. Tym bardziej willa i jej otoczenie zasługują na pełną renowację.
0 0
Dziękuję za ten artykuł! Wychowałam się w tym domu i to za czasów, gdy znajdował się tam ówczesny "tajemniczy ogród ". Cudowny zakątek w centrum Bielska. Serce się kraje, gdy widzę jak ten dom popada w ruinę 😟