Z Rynku na Plac Ratuszowy, a potem pod scenę na Placu Wojska Polskiego. Na nogach, bo świąteczny klimat nie działa na teleportację. Oto pierwszy dzień „Świąt na Starówce” – trochę jarmark, trochę happening, trochę świąteczna bajka z domieszką współczesnej ekonomii.

Piątkowe popołudnie. Chłodne, jak to w grudniu, ale nie takie, żeby nie można było wciągnąć ciepłych skarpet i ruszyć w miasto. Idziemy na Rynek, gdzie Święta na Starówce ruszyły z pierwszym dniem swojego miejskiego spektaklu. Na scenie: pajda chleba, grzaniec, oscypek. Statyści: mieszkańcy z dziećmi, pary na randkach, seniorzy w futrzanych czapkach.
Z głośników świąteczna muzyka, nieco zbyt entuzjastyczna jak na godzinę 16:00, kiedy większość ludzi kończy jeszcze maile w pracy. Ale jarmark nie zna słowa „grafik”.
Pierwszy kontakt z rzeczywistością: pajda chleba ze smalcem i ogórkiem – od 10 do 15 zł. Jedni wzruszają ramionami („W Krakowie drożej”), inni mruczą coś o „złodziejstwie”. Grzaniec? 15 do 25 zł, w zależności od tego, czy chcesz tylko się rozgrzać, czy też poczuć na języku subtelność przypraw z niemieckiego jarmarku w Düsseldorfie. Oscypki trzymają się nieco skromniej – być może z sentymentu do góralskich korzeni.

Plac Ratuszowy – mniej kalorii, więcej emocji
Kilka minut spaceru i narracja zmienia ton. Na Placu Ratuszowym mniej jedzenia, więcej ozdób. Stroiki, aniołki, bombki, choinki – klasyczne i z lekkim twistem. Są też mikołaje-akrobaci: wiszą, machają, przyciągają spojrzenia. Dzieci patrzą z zachwytem, dorośli sięgają po portfele.
Cichymi bohaterami tego miejsca są jednak stoiska charytatywne. Kupujesz coś ładnego i przy okazji robisz coś dobrego. Prosta matematyka, która zawsze się opłaca.
Nie sposób pominąć karuzeli. Dla dzieci – czysta radość. Dla dorosłych – wehikuł czasu. Kiedyś wata cukrowa i bilecik, dziś smartfon w dłoni. Emocje jednak podobne. Przez chwilę wszyscy są jacyś milsi. Świąteczna chemia działa.

[ZT]22485[/ZT]
Plac Wojska Polskiego – święta w rytmie koncertowym
Spod Ratusza niedaleko już na Plac Wojska Polskiego. Tu rządzi muzyka. Piątkowy wieczór otwiera duet: Maciej Gucik (akordeon) i Adrianna Walusiak (wokal). Świąteczne melodie, amerykańskie klasyki, ciepłe brzmienia.

Później na scenie pojawia się zespół Dzień Dobry, który z energią przearanżowuje kolędy, próbując porwać publiczność. Na finał – góralska eksplozja z zespołem PoPieronie. Rytm, dynamika, dźwięki z południa. Publiczność może nieliczna, ale uważna. Ludzie rozgrzewają się nie tylko herbatą.
To nie są sylwestrowe tłumy. Jest kameralnie i szczerze. Ktoś tańczy z dzieckiem, ktoś trzyma partnera za rękę. Święta – nawet rozrzucone na trzy place – mają się tu całkiem dobrze.

Weekend? Będzie się działo!
„Święta na Starówce” dopiero nabierają rozpędu. W sobotę na jarmarku pojawi się święty Mikołaj w asyście elfów – będzie czas na zdjęcia, uśmiechy i chwilę dziecięcej magii. Na scenie wystąpi Ciocia Tunia, dobrze znana najmłodszym widzom.
Wieczorem zaplanowano koncert zespołu ENEJ – energetyczny, żywiołowy, z charakterystycznym folk-rockowym brzmieniem. Po nim dyskoteka na Starówce dla tych, którym mróz niestraszny.
W niedzielę scena należeć będzie do zespołów z bielskich placówek Miejskiego Domu Kultury – lokalnie, rodzinnie i na spokojne domknięcie weekendu.
Pełny program możesz zobaczyć tutaj:
[ZT]22455[/ZT]
