Historia bielskiego jazzu jest długa i bogata. Najprawdopodobniej rozbrzmiewał w Bielsku i Białej już w latach 20. XX wieku. Niebagatelny wpływ na rozwój polskiego jazzu wywarła grupa młodych chłopaków z Liceum Muzycznego.
Po II Wojnie Światowej jazz w Polsce zostaje uznany za muzykę imperialistów i staje się owocem zakazanym. Ten okres w jego rozwoju nazywamy „katakumbowym”. Wszystko zaczyna się zmieniać w latach 50. kiedy, jak śpiewa Perfect w Autobiografii, „wujek Józef zmarł” i „w kawiarniany gwar jak tornado jazz się wdarł”.
Józef Figiel, jeden z promotorów bielskiego jazzu wspomina w liście do Jazz Forum:
Starsi miłośnicy jazzu mogą pamiętać występy w połowie lat 60. w sali hotelu „Pod Orłem”, niezwykle żywiołowo przyjmowanego, zespołu jazzu tradycyjnego New Orleans Stompers z wokalistką Jeanne Johnstone… Po jednym z koncertów gospodarze wspomnianej wyżej sali załamywali ręce, bowiem hot-jazzowe rytmy doprowadziły publiczność do takiej gorączki, że stoły i krzesła umieszczone na jej balkonie…zostały niemal kompletnie zniszczone.
W tym czasie, w bielskim Muzyku zbiera się jazzowy skład, którego członkowie przejdą później do historii polskiej muzyki. Andrzej Zubek powołuje do życia „Kwartet Andrzeja Zubka”, z którym zdobywa laury („wyróżnienie równoznaczne z trzecią nagrodą”) na festiwalu Jazz nad Odrą ’67 we Wrocławiu. Grupa nastolatków z bielskiego Liceum zostaje okrzyknięta rewelacją przeglądu. Bielszczanie występują wtedy w składzie: Kazimierz Jonkisz – perkusja, Bogusław Skawina – trąbka, Bronisław Suchanek – kontrabas, Andrzej Zubek – fortepian.
To zespół kolegów z jednej klasy, razem zdających maturę. Andrzej Zubek wspomina wiele lat później w wywiadzie dla Jazz Forum:
Nie było jeszcze wtenczas tylu płyt, tylu materiałów, co w tej chwili. Ktoś przywiózł jakąś płytę z Zachodu – Boże, to był rarytas! … Tu w…sali Hotelu „Prezydent”,… grałem ze wspomnianym kwartetem, który był już wtedy po swoich pierwszych sukcesach na Jazzie nad Odrą. Festiwal był w marcu, a maturę kończyliśmy w czerwcu. Zespół nasz grał w „Prezydencie”. Nasi starsi koledzy zaproponowali nam żebyśmy po maturze, kiedy oni pójdą na urlop, ich zastąpili. Graliśmy wszystko. Pamiętam Boguś Skawina, świetny trębacz, ale kiedyś grał także na skrzypcach, kiedy mieliśmy grać walca Straussa czy jakieś tanga, to brał skrzypce, a Kaziu Jonkisz akordeon. Graliśmy też oczywiście do tańca standardy Gershwina, Portera, Kerna i ludzie się bawili przy I Got Rhythm czy Lady Be Good.
Wkrótce, już jako studenci katowickiej Akademii Muzycznej zaczynają występować jako Silesian Jazz Quartet.
Jak toczą się później losy członków kwartetu?
W następnej dekadzie Bielsko-Biała mogło się już pochwalić własnym jazz-clubem.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz