– Z uwagi na obecne w spektaklu drastyczne sceny i wulgarny język rekomendujemy go widzom dorosłym – głosi niecodzienny komunikat zamieszczony na internetowej stronie Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Przejmujący dramat wojenny „Do piachu” Tadeusza Różewicza (bielska premiera w dniu 23 marca) uchodzi od lat za przedstawienie wielce kontrowersyjne i to bynajmniej nie tylko z powodu licznych wulgaryzmów padających ze sceny.
W pochodzącym z 1985 roku przewodniku encyklopedycznym „Literatura polska” (obszerna dwutomowa księga Państwowego Wydawnictwa Naukowego) na próżno szukać najmniejszej choćby wzmianki na temat opublikowanej 6 lat wcześniej wstrząsającej opowieści partyzanckiej autorstwa znanego poety i dramaturga. W czasach PRL był to utwór literacki pomijany często kompletnym milczeniem. W dorobku Różewicza (1921-2014) zajmuje on jednak miejsce szczególne. Jan Kott, wybitny krytyk literacki i teatralny, uznawał „Do piachu” za jeden z trzech najważniejszych dramatów, jakie powstały w powojennej Polsce.
Traumatyczne wspomnienia poety
Dlaczego wydrukowana w 1979 roku na łamach miesięcznika „Dialog” sztuka sceniczna o mrocznych zdarzeniach z okresu wojennej działalności polskiej partyzantki pojawiła się w ogóle w twórczości cenionego polskiego dramaturga? Był to – jak się okazało – literacki zapis jego osobistych przeżyć i traumatycznych doświadczeń z czasów żołnierskiej służby w leśnych oddziałach partyzanckich Armii Krajowej w latach II wojny światowej. Różewicz opisywał je po latach bez patriotycznego upojenia, co wywoływało silne emocje negatywne w środowisku byłych żołnierzy i partyzantów AK.
Dramat w reżyserii Tadeusza Łomnickiego został wystawiony po raz pierwszy w 1979 roku w stołecznym Teatrze na Woli. Sztuka wywołała nie tylko zażarte spory, ale i falę protestów i anonimowych listów z zarzutami i głosami stanowczego sprzeciwu. Po przełomie ustrojowym Kazimierz Kutz zaprezentował z kolei „Do piachu” w Teatrze Telewizji (1990), co w konsekwencji doprowadziło do dotkliwych represji wymierzonych w jego osobę.
Rozpętało się typowe „polskie piekło”. Wówczas Różewicz postanowił wycofać sztukę z repertuaru rodzimych teatrów. Powodem ataków – o czym koniecznie warto wspomnieć – były zarówno względy polityczne, jak i obyczajowe. Widzowie nie akceptowali po prostu faktu ukazywania partyzantów w niekorzystnym świetle (przypadki gwałtów na kobietach czy też egzekucji uwikłanego w niegodne czyny żołnierza). Nie przyjmowano do wiadomości, że przedstawione w spektaklu ponure historie były przecież inspirowane autentycznymi wydarzeniami z czasów wojny.
Reżyserski duet w Lublinie i w Bielsku
Po upływie ćwierćwiecza od prapremiery dramatu wystawiono go znów, ale za wyraźną aprobatą autora. Reżyserami tamtego widowiska byli Janusz Opryński i Witold Mazurkiewicz, a działo się to w Lublinie (rezultat twórczego współdziałania Teatru Provisorium i Kompanii „Teatr”). Spektakl nazwano „raportem z lasu, z czasów Apokalipsy”.
Po kolejnych dwóch dekadach od lubelskiej realizacji sięgnięto ponownie po różewiczowską sztukę, co stało się możliwe dzięki uzyskanej zgodzie wnuczki poety, a zarazem spadkobierczyni praw autorskich do spektaklu. Na deskach bielskiego teatru zaprezentowano „Do piachu” w inscenizacji tego samego duetu reżyserskiego. Apokalipsa znowu daje o sobie znać, ale – jak sugestywnie wyjaśniał Mazurkiewicz dziennikarzom – w zupełnie „nowych dekoracjach”.
Wizjonerska opowieść sprzed półwiecza
Każdej z kolejnych inscenizacji reżyserskiego tandemu towarzyszy bowiem znamienny kontekst historyczny. Na początku XXI wieku toczyła się okrutna wojna bałkańska. Strzelali do siebie i wzajemnie mordowali przedstawiciele zwaśnionych nacji tworzących w przeszłości dawną Jugosławię. Obecnie od dwóch lat trwa zaś brutalna wojna rosyjsko-ukraińska, tuż za wschodnią granicą naszego kraju. W różnych miejscach na kuli ziemskiej nie brakuje też innych krwawych konfliktów militarnych.
Pokazane w spektaklu zdarzenia nabierają więc uniwersalnego charakteru. - Nie wiadomo dokładnie, jaka to wojna, kto z kim właściwie walczy, lecz wszędzie jest przecież jakiś las, w którym ludzie do sobie strzelają – pisali teatralni recenzenci. Pytania o sens wojennego barbarzyństwa, a także o strach, ból i śmierć drugiego człowieka nasuwały się samoistnie.
Bielska inscenizacja różewiczowskiego dramatu trafnie pokazuje tragizm wojny. Zacierają się granice dobra i zła, heroizmu i cierpienia. Widzowie obserwują poczynania żołnierzy, których nie da się jednoznacznie zaklasyfikować ani do grona bohaterów, ani do grona złoczyńców czy też zdrajców.
Niektóre kreacje aktorskie uwypuklają istotę egzystencjalnych dylematów „Do piachu”. Dotyczy to zwłaszcza trzech postaci: Walusia (Sławomir Miska), Sfinksa (Tomasz Lorek) i Komendanta (Grzegorz Sikora). Militarne kostiumy aktorów są dziełem Witolda Mazurkiewicza, który podjął dość udaną próbę przeniesienia na scenę partyzanckich realiów czasów wojny.
Atmosferę przedstawienia tworzą ponadto w szczególny sposób pieśni śpiewane przez Lirnika. To popisowa rola Adama Myrczka, który niczym chórzysta z antycznego teatru greckiego stara się wprowadzić publiczność w nastrój zadumy i refleksji nad życiem i śmiercią. Dramat niepokojąco pobrzmiewa aktualnymi tonami ze współczesnego świata!
[ZT]10744[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz