Zamknij
PIEŚNI KRONIKARZA - widowisko muzyczne

Muzyczna opowieść o trudnej historii Polski

Agata Rucińska Agata Rucińska 11:42, 13.11.2025

Muzyczna opowieść o trudnej historii Polski

Kiedy w maju BCK zaskoczyło publiczność koncertem Dzień Trzeci Maia, Roku 1791, wiele osób uznało, że oto znalazła się forma, która potrafi mówić o historii inaczej – językiem emocji, obrazu i dźwięku. Tym bardziej cieszy, że listopadowe „Pieśni kronikarza” nie tylko utrzymały ten poziom, ale pociągnęły pomysł dalej. Zamiast odgrzewać narodowe frazesy, zaserwowano publiczności widowisko oparte nie tylko na słowach, lecz na muzyce, ruchu i obrazie. Bez zbędnych gestów, z prawdziwym wyczuciem sceny i znaczenia.

„Pieśni kronikarza”, dwuczęściowe widowisko muzyczne kończące miejskie obchody Narodowego Święta Niepodległości, ponownie zaskoczyło formą. Reżyser Kamil J. Przyboś postawił na narrację bez kostiumowej dosłowności, bez przesady, ale z dużym ładunkiem emocji. Tym razem jednak przekaz był znacznie cięższy – opowieść o walce, o przemocy, o narodzie, który mimo ran próbował iść dalej.

Pieśni kronikarza

Muzyczny komentarz dziejów

Narrator-kronikarz (w tej roli Artur Caturian), prowadzący widzów przez ponad dwieście lat polskiej historii, był przewodnikiem, nie kaznodzieją. Jego opowieść prowadziła widzów od zaborów, przez wojenną zawieruchę, bitwę o Lwów, radość 1918 roku, aż po dramat okupacji, PRL-owski absurd, stan wojenny i wreszcie wybory '89 – wszystko to było. Ale nie jako zbiór dat i pomników. Raczej jako muzyczna opowieść o kraju, który nieustannie uczy się, czym właściwie jest wolność.

Dźwięk, który mówi więcej niż słowa

Muzyczna oprawa wydarzenia była nie tylko dopełnieniem – momentami to właśnie ona przejmowała prowadzenie. Bielska Orkiestra Kameralna pod batutą Mateusza Walacha wykonała program, w którym klasyka spotkała się z muzyką rozrywkową i piosenką aktorską. Soliści – Magdalena Zawartko i Artur Caturian – nadali emocjom twarze i głosy. Dodatkową warstwę wokalną stworzyły członkinie Wroclove Musical Choir: Anna Cielecka, Kaja Karczmarczyk, Marika Klarman-Gisman, Maja Korbiel, Wiktoria Łukowicz-Zając i Julia Szczygielska.

Repertuar był celny i przemyślany. „Prząśniczka” Moniuszki wybrzmiała jak echo tradycji, „Mamo, tyś płakała” Sanah – wyrwana z radiowego kontekstu – zabrzmiała jak lament pokoleniowy. „Sex Appeal” Eugeniusza Bodo stał się symbolem beztroski międzywojnia, brutalnie przerwanej. „Popiół i diament” Stana Borysa – manifestem milczenia pokolenia naznaczonego wojną. W kulminacyjnym momencie zabrzmiała „Ojczyzno ma” Karola Dąbrowskiego – bez pomnikowego tonu, wspólnie, prosto, z ciszą na końcu, która powiedziała więcej niż niejeden patriotyczny manifest. „Pieśń kronika” Marka Grechuty domknęła ten muzyczny zapis pamięci. A „Nie opuszczaj mnie” w interpretacji Magdaleny Zawartko? Tym razem nie była wyznaniem miłości do człowieka, ale do kraju – miłości wystawianej raz po raz na próbę.

Pieśni kronikarza

Taniec, akrobatyka i cisza, która mówi

Ekspresyjne choreografie – miejscami bardziej przejmujące niż słowa – ukazywały nie tylko ruchy ciał, ale też duchów przeszłości. Był to ruch świadomy, dramatyczny, celowy. Tam, gdzie nie starczało słów, głos przejmowały ciała.

I tu pojawili się oni – akrobaci, którzy na scenie nie byli tylko atrakcją, ale pełnoprawnym językiem narracji. Ich obecność przypominała, że historia nie zawsze biegnie prosto – czasem trzeba zrobić przewrót, podnieść się z upadku, zawisnąć w powietrzu bez gwarancji, że ktoś nas złapie. Loty, skoki, zawieszenia – momenty graniczne między równowagą a jej utratą – oddawały to, co trudno ująć w pieśni: napięcie, zagrożenie, nadzieję. W tej roli zobaczyliśmy tancerzy i akrobatów grupy Everest Production: Dominika Garbacz, Mariusz Bochniarz, Mariusz Nguyen oraz Mateusz Przybysławski.

Pieśni kronikarza

Historia jak lustro

„Pieśni kronikarza” w BCK im. Marii Koterbskiej to więcej niż koncert – to refleksja nad historią, narodem i nami samymi. Nie dawały łatwych odpowiedzi, nie uciekały od trudnych pytań: o sens ofiary, jedność narodową, o cenę wolności. Pokazały, że historia Polski to nie tylko wielkie daty i zwycięstwa, ale też rany, które nadal bolą. To nie była sztuka dla sztuki – to była sztuka jako głos i jako pytanie. Profesjonalna reżyseria, wysoki poziom wykonania i – co najważniejsze – narracja, która nie bała się trudności, lecz je podjęła. Warto w takich momentach spojrzeć nie tylko na przeszłość, ale i na to, co wynieśliśmy z wolności. A może przede wszystkim – co dziś z nią robimy.

 

Dodaj komentarz

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%