[FOTORELACJANOWA]544[/FOTORELACJANOWA]
„Donaldy za kieszonkowe” – skąd wzięła się pasja?
Pan Igor, który na co dzień zajmuje się analizowaniem losów przodków, w dzieciństwie, podobnie jak wielu innych, marzył o gumie Donald. „Za 5 złotych kieszonkowego na miesiąc mogłem kupić jedną gumę – szanowało się ją jak skarb” – wspominał podczas wernisażu. I choć guma po kilku dniach żucia przypominała bardziej kawałek plastiku, a nie owocowy przysmak, towarzyszyła mu wiernie często przez kilka dni.
Początek kolekcji? Podróż do Włoch, gdzie po raz pierwszy zetknął się z gumami i kolorowymi historyjkami. Od tamtej pory zaczął gromadzić te małe, kolorowe opakowania – początkowo w klaserach, a dziś na starannie przygotowanych planszach.
2500 opakowań i ogrom sentymentów
Wystawa to prawdziwy raj dla każdego, kto pamięta smak Donaldów, a także dla tych, którzy nieświadomie przenieśli się do czasów, gdy zrobienie balona wielkości głowy było największym osiągnięciem podwórka. Na ekspozycji znalazło się aż 2500 historyjek obrazkowych, a to jedynie połowa kolekcji!
„Donaldy, Turbo, a potem Arnold”
Kolekcja obejmuje nie tylko produkty Perfetti Van Melle, producenta kultowych gum Donald, ale także inne kultowe marki, takie jak Turbo z motywami samochodowymi, czy polskie gumy Arnold, są etykiety z edukacyjnymi obrazkami, jest coś dla miłośników sportu i zwierząt. Na wystawie można znaleźć również polskie wydania gum balonowych, które promowały postacie z popularnych bajek, takich jak Bolek i Lolek, a także tematyczne serie historyczne czy przyrodnicze.
„To już nie ten smak!” – czyli kulinarny test gumy
Podczas wernisażu nie zabrakło atrakcji. Wszyscy goście mogli skosztować współczesnej wersji gumy Donald produkowanej w Turcji. Jednak degustacja szybko przerodziła się w nostalgię i lekko humorystyczne narzekanie. „To już nie ten smak” – rzucił jeden z uczestników, próbując nadmuchać balon, który natychmiast pękł. Inni, nieco bardziej sentymentalni, wspominali smak dawnych gum, który „miał coś magicznego, choć pewnie była to chemia”.
Wspomnienia z podwórka
Wystawa to nie tylko opakowania – to cała kultura dzieciństwa sprzed ery smartfonów. „Gumy były naszym barterem. Za historyjkę z Donaldem można było dostać cały piórnik naklejek!” – mówił jeden z uczestników. „Pamiętam, jak handlowaliśmy Turbo na przerwach, a te same gumy żuliśmy przez tydzień – dziś dzieciaki by tego nie zrozumiały!”
Guma jako wehikuł czasu
Wystawa Igora Strojeckiego jest dowodem na to, że nawet małe, z pozoru nieistotne przedmioty, mogą stać się wielkimi symbolami epoki. Organizatorzy Centrum Bajki i Animacji nie bez przyczyny umieścili na tablicy informacyjnej napis: UWAGA! Wystawa tylko dla dorosłych, którzy znowu chcą poczuć smak dzieciństwa. Sam autor potwierdza, że jego wystawy wzbudzają największe zainteresowanie wśród starszej generacji.
Choć pan Igor na co dzień zajmuje się genealogią i jest autorem poważnych książek historycznych, jego kolekcja gum balonowych wywołała więcej emocji niż niejeden film historyczny. „To dowód, że dzieciństwo zawsze pozostaje w nas – nawet jeśli zapomnieliśmy, jak się robi balony z gumy!” – podsumował wernisaż jeden z gości.
[ZT]15767[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz