– Kiedy mamy do czynienia z odwagą? Gdy na szali działań znajduje się coś cennego, co można stracić: reputację, szacunek fanów, kontrakty, dobrą prasę, a nawet zdrowie lub życie – uważają Jakub Krzyżański i Marcin Mieszczak, autorzy poruszającej książki „100 najodważniejszych polskich piosenek”, wydanej w zeszłym roku przez „OFICYNĘ” Krystyny Igras z Bielska-Białej.
To pasjonująca opowieść o odwadze polskich artystów – od Mieczysława Fogga (utwór „Alkoholik” z 1934 roku) do zespołu rockowego „Strachy na Lachy” (nonkonformistyczna piosenka „Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja” z 2010 roku). Społeczne reakcje na postawę bezkompromisowych twórców były naprawdę różne. - Czasami ich twórczość spotykała się z aprobatą, czasem z niezrozumieniem, a w innych przypadkach – wręcz z jawnym odrzuceniem, a nawet agresją - wyznają bez owijania w bawełnę autorzy książki.
Krzyżański i Mieszczak zajęli się setką rodzimych piosenek wykraczających w warstwie tekstowej poza estradowe banały. W tym zestawie znalazły się m.in. takie utwory, jak „Andzia” (Oddział Zamknięty), „Antoni wzywa do broni” (Big Cyc), „Chcemy być sobą” (Perfect), „Mrowisko” (Klan), „Mury” (Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński), „Pieśń o cegle” (Izabela Trojanowska), „Psalm stojących w kolejce” (Krystyna Prońko), czy też „ZCHN zbliża się” (Piersi). Jedna ze stu opowieści zawartych w książce dotyczy bluesowego songu „Oni zaraz przyjdą tu” z repertuaru grupy Breakout.
- Piosenka z 1971 roku poraża już od początkowych taktów. To pierwszy polski hardrockowy utwór z prawdziwego zdarzenia, kamień milowy polskiej muzyki – piszą Krzyżański i Mieszczak. Muzyczne dzieło Tadeusza Nalepy z poetyckim tekstem Bogdana Loebla kompletnie nie pasowało do Polski Ludowej i tego, co według ówczesnych władz powinno było docierać ze sceny do polskiej młodzieży. To mogło się zdarzyć na „zgniłym Zachodzie”, ale nie w kraju socjalistycznym, za „żelazną kurtyną”. A jednak:
Lubiłaś światło świecy
będziesz miała świece dwie.
Na pewno masz mi za złe,
że ten właśnie wziąłem nóż!
Wiem, że nóż ten był do chleba
Już nie będziesz zdradzać mnie!
Opis zabójstwa ukochanej przez zazdrosnego partnera był czymś niezwykłym w polskiej twórczości muzycznej. W dziejach światowego rocka zdarzały się już jednak podobne przypadki. Jim Morrison, wokalista Doorsów, śpiewał – dla przykładu – w utworze „Riders on the storm” o niebezpiecznym mordercy czającym się przy drodze. Makabryczny charakter tekstu piosenki „Oni zaraz przyjdą tu” został szybko dostrzeżony przez ówczesnych krytyków i recenzentów. Jeden z nich (Janusz Mechanisz) wyraził opinię, że „beznadziejne teksty utworów albumu „Blues – Breakout” biją wszelkie rekordy grafomaństwa”.
Nie była to jednak opinia reprezentatywna dla ogółu miłośników twórczości Tadeusza Nalepy. Wielu z nich zastanawiało się, jak doszło w ogóle do tego, że komunistyczna cenzura dopuściła do rozpowszechniania bluesowy song z tak odważnym tekstem? Dzieło stało się kultowe i zaczęło żyć własnym życiem. Wiele lat później Maciej Maleńczuk przyznał w jednym z wywiadów: „Breakout to był mój ulubiony zespół w młodości. Namiętnie słuchałem jego płyt. Chodziła po mieście taka opinia, że tekściarz zabił swoją żonę i to opisał, co robiło cholerne wrażenie”.
– Spełniło się proroctwo, zawarte na okładkowym zdjęciu autorstwa Marka Karewicza. Tadeusz Nalepa prowadzi na nim za rękę synka Piotra i trzyma gitarę, jakby wprowadzał kolejne pokolenia w świat bluesa i rocka, w którym nie powinno być miejsca na ustępstwa i kompromisy – stwierdzają w konkluzji autorzy intrygującej książki.
Za tydzień - "Psalm stojących w kolejce".
[Felieton jest pierwszym z cyklu refleksji recenzenckich o książce "100 najodważniejszych polskich piosenek" Jakuba Krzyżańskiego i Marcina Mieszczaka]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz