Zamknij

Stylowy piknik beskidzki - country na szczycie

artykuł sponsorowany + 13:27, 29.09.2022 Aktualizacja: 10:41, 11.10.2022
Skomentuj

Wiara w renesans czystej wody dominowała zdecydowanie podczas XXII Beskidzkiego Pikniku Country „Wiślaczek–2022”. Motywem przewodnim wakacyjnego festiwalu były nieśmiertelne standardy z repertuaru pamiętnej grupy Creedence Clearwater Revival (USA), która zyskała ogromną popularność na całym świecie w latach 1967-1972.

Przeboje CCR – zespołu o frapującej nazwie wodnej – rozbrzmiewały w ciekawych interpretacjach wykonawców z różnych stron kraju. Dwudniowa impreza zorganizowana w przedostatni weekend sierpnia ściągnęła do Wisły liczne grono miłośników muzyki country z najdalszych zakątków Polski. Ubrani w stylowe stroje kowbojskie wyróżniali się wśród turystów i wczasowiczów w sercu Beskidu Śląskiego. To już wieloletnia tradycja wiślańska. Beskidzki festiwal jest przecież – obok mrągowskiego pikniku country – jedną z dwóch znanych i cenionych w całym kraju imprez poświęconych ekspresyjnej muzyce, inspirowanej amerykańskimi balladami kowbojskimi.

Z domieszką rock’n’rolla

Wybór przewodniego motywu tegorocznej edycji „Wiślaczka” nie był przypadkowy. – Twórczość amerykańskiej formacji CCR, zafascynowanej muzyką z pogranicza country i korzennego rock’n’rolla, cieszy się do dziś dużym zainteresowaniem wielu melomanów. Są w Polsce zespoły, które popularyzują jej niezapomniane szlagiery z niesamowitą energią i prawdziwą pasją – wyjaśnia Halina Romaniszyn, pomysłodawczyni i główna organizatorka festiwalu.

Halina Romaniszyn – pomysłodawczyni i główna organizatorka wiślańskiego  festiwalu

Warto jednak odnotować, że wakacyjna impreza w stylu country u podnóża Beskidów nie doszłaby w ogóle do skutku bez wsparcia ze strony Wiślańskiego Centrum Kultury, które od 1999 roku sprawuje pieczę nad tym cyklicznym przedsięwzięciem. Koncerty i widowiskowe pokazy taneczne odbywały się nie tylko w samym kurorcie, ale i nad miastem. Na wysokości 672 m n.p.m. ustawiono specjalną estradę obok górnej stacji wyciągu krzesełkowego SKOLNITY (w bezpośrednim sąsiedztwie tegorocznej nowości: potężnej siekiery – wizerunkowego symbolu szczytu górskiego w paśmie Czantorii).

Siekiera ustawiona obok estrady na górnej stacji wyciągu krzesełkowego SKOLNITY

W sobotę 20 sierpnia zaprezentowała się tam stołeczna grupa „Strefa 50”, grając i śpiewając dla widzów, którzy dotarli na miejsce akcji wyciągiem z Wisły. Muzycy potem przyznali, że po raz pierwszy w życiu występowali przed publicznością w tak niezwykłym miejscu. Inne występy zorganizowano już w bardziej tradycyjnych realiach – na śródmiejskim placu Hoffa, a przede wszystkim w wiślańskim amfiteatrze.

Kapryśna pogoda nie sprzyjała zbytnio plenerowym atrakcjom. Nie więc dziwnego, że w niedzielę 21 sierpnia przeniesiono wszystkie koncerty do zadaszonego amfiteatru. Tłumnie zgromadzona publiczność miała okazję obejrzeć i wysłuchać przez dwa dni wykonawców z Bielska-Białej, Gliwic, Krakowa, Ostrołęki, Pszowa i Warszawy. Widzowie żywiołowo reagowali na ekspresyjne dźwięki country, tańcząc spontanicznie pod dachem amfiteatru.

Miłośnicy muzyki country w charakterystycznych strojach byli wszechobecni w sercu Beskidu Śląskiego

Energia płynęła ze sceny

Trzy z zaproszonych zespołów przypomniały wielkie hity skomponowane przed laty przez Johna Fogerty’ego – lidera CCR (w tym m.in.„Proud Mary”, „Have you ever seen the rain”, „Bad moon rising”, „Who’ll stop the rain”). W tym zacnym gronie znalazły się grupy: „Strefa 50”, „West Band” z Krakowa oraz „Andy Gorecky Band” z Warszawy. Od jak najlepszej strony pokazali się niektórzy instrumentaliści, przyjęci niezwykle ciepło przez publiczność. Entuzjastycznymi brawami nagrodzono zwłaszcza dwoje znakomitych skrzypków – Dominikę Jurczuk-Gondek z bielskiej „Grupy Furmana” oraz Wojciecha Marcinkowskiego z krakowskiej formacji „West Band”.

Żywiołowa skrzypaczka Dominika Jurczuk-Gondek z bielskiej „Grupy  Furmana”

Wielogodzinny maraton muzyczny w pierwszym dniu festiwalu miał też swój energetyczny wyróżnik w postaci śpiewającego konferansjera – Andrzeja Trojaka, wokalisty „Grupy Furmana”. Trzeba obiektywnie stwierdzić, że w rodzimym show-biznesie rzadko zdarzają się takie przypadki. Estradowi konferansjerzy są na ogół banalni i stereotypowi. Trojak nie pozwalał natomiast widzom nudzić się ani przez chwilę.

O widowiskową oprawę festiwalu zadbały taneczne zespoły „Salake” z Gliwic i „Silesian Line Dance” z Pszowa. Urodziwe tancerki z „Salake” wystąpiły m.in. w dynamicznym układzie choreograficznym przy dźwiękach utworu „CottonEyed Joe” (1995), pochodzącego z repertuaru szwedzkiej grupy Rednex, która nadała atrakcyjną postać aranżacyjną dawnej piosence z okresu amerykańskiej wojny secesyjnej.

Tancerki z gliwickiej grupy tanecznej SALAKE

Nie można wreszcie pominąć milczeniem występów Lonstara, uznawanego powszechnie za największą gwiazdę muzyki country w naszym kraju, a także country-rockowej grupy „Droga na Ostrołękę”. W Wiśle zagrał ponadto czeski zespół „Milkeaters”. Taneczną energię widzów wyzwoliła natomiast grupa „Chrząszcze” z Gliwic. Zespół pod wodzą wokalisty i gitarzysty, Krzysztofa Konopki, wprawił publiczność w nastrój zbiorowej euforii. Okazało się, że country niejedno ma imię…

(artykuł sponsorowany)
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%