Aż pięć godzin żmudnej pracy potrzebowali lekarze i wolontariusze z bielskiego ośrodka Mysikrólik, gdzie ratuje się dzikie zwierzęta, by ocalić lisiczkę. Dzikie zwierzę wpadło do beczki z lepikiem. Stan pogarszał się z minuty na minutę. Bez pomocy ludzi lisiczka nie dałaby rady przeżyć.
Nasza ekipa czyściła ją prawie pięć godzin. Lisiczka wpadła do beczki z lepikiem. Po wyciągnięciu przylepiła się dodatkowo do plandeki. Przyznam się, że sceptycznie podchodziłem do próby jej ratowania. Jednak determinacja i upór naszych lekarzy oraz wolontariuszy przyniosły niesamowite efekty – napisał w mediach społecznościowych prezes i twórca fundacji Mysikrólik, Sławomir Łyczko.
Sławomir Łyczko zaznaczył, że był to pierwszy taki przypadek w ośrodku.
Dzięki niemu będę wiedział, że warto próbować nawet w beznadziejnie wyglądających przypadkach. Musicie wiedzieć, że jest bardzo cienka granica miedzy pomaganiem a znęcaniem się nad zwierzęciem. Nie jest łatwo balansować na tej granicy – dodał.
Uratowana lisiczka wróci na wolność
Lisiczka po wielogodzinnych zabiegach, została wybudzona i czuje się dobrze. Zaczęła już samodzielnie jeść. Niebawem powinna odzyskać wolność. Zmagania lekarzy i wolontariuszy, a także efekty akcji można zobaczyć zdjęciach i filmie, który ośrodek opublikował na Facebooku.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz