Siedzę przy kuchennym stole, popijam kawę, która już dawno straciła temperaturę i złudzenie, że mnie pobudzi. Po drugiej stronie stołu piętrzy się stosik rzeczy, które powinnam zrobić: rachunki do opłacenia, książka do przeczytania („bo wszyscy już ją czytali”), katalog IKEA, w którym niby miałam odświeżyć wizję mieszkania na bardziej instagramowe.
Zerkam na ten papierowy Mount Everest i myślę o tym, że być może życie dorosłej kobiety to w dużej mierze sztuka strategicznego ignorowania części obowiązków. I że niekoniecznie trzeba mieć z tego powodu poczucie winy.
Wokół tyle się mówi o tym, żeby ogarniać. Żeby mieć wszystko pod kontrolą. Żeby znać się na emeryturach, kosmetykach z kwasem hialuronowym i rozwoju osobistym, najlepiej jednocześnie. Jakby to było jakieś obowiązkowe wieloboje dla kobiet.
A przecież – jeśli spojrzeć na to chłodnym okiem – bycie dorosłą kobietą przypomina nieco prowadzenie firmy jednoosobowej: jesteś jednocześnie zarządem, księgową, specjalistką ds. PR i sprzątaczką, a do tego masz wrażenie, że każdy dział właśnie chce od Ciebie raportu.
Od jakiegoś czasu ćwiczę mały sabotaż tej wewnętrznej korporacji: niektóre projekty po prostu odkładam na kiedyś. To cudowne słowo, które w praktyce oznacza nigdy, ale brzmi uspokajająco. Odkąd tak robię, zauważyłam dwie rzeczy: świat się nie zawalił, a ja nie dostałam nagany od jakiegoś centralnego biura ds. sumienia.
Oczywiście, są sprawy, których nie można przesuwać na wieczne kiedyś – np. wizyty u dentysty czy płacenie za prąd. Ale większość obowiązków, które tak dramatycznie na siebie nakładamy, istnieje głównie po to, żebyśmy mogły mieć do siebie pretensje.
Zabawne, że najbardziej wymagający wobec nas często jesteśmy… my same. To my wymyślamy kolejne punkty na liście i potem sami siebie na tej liście oceniamy. Rzadko kogo interesuje, czy w tym tygodniu wreszcie zrobiłaś porządek w szafie albo czy nauczyłaś się piec chleb na zakwasie.
Kiedy to do mnie dotarło, poczułam coś w rodzaju ulgi. To nie świat mi kazał być perfekcyjną – to ja sama wpadłam na ten pomysł. A skoro tak, to mogę z niego równie dobrze zrezygnować.
Dziś więc siedzę przy tym stole z kawą i myślę, że jednym z największych aktów czułości wobec siebie może być odpuszczenie. Wybranie tego, co ważne dla mnie, a nie dla anonimowego tłumu ekspertów od idealnego życia.
I nawet jeśli reszta dnia będzie wyglądała jak słynne „nicnierobienie”, to cóż – przecież nie zawsze trzeba być produktywną. Czasem wystarczy być. I to już jest całkiem sporo.
Artykuł powstał przy współpracy z firmą survgo.com - ankieta badania marki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Pomnik „Rzeź Wołyńska” w Domostawie został zniszczony
Ukraińcy mogą sobie chcieć postrzegać oraz interpretować swoje zbrodnie jak im się podoba, ale fakty świadczą niezbicie o nich i ich okrucieństwie wobec Polaków, kobiet czy też dzieci. Przecież żyją jeszcze do dzisiaj świadkowie tamtych zbrodni. Powstają filmy mówiące o tamtych dniach min. "Wołyń", są książki, nagrania itp. Smutna ta prawda jest.
Janek
17:04, 2025-08-12
Pomnik „Rzeź Wołyńska” w Domostawie został zniszczony
Pomaganie Ukraińcom???
HubalHaal
04:32, 2025-08-08
Korzyści z laserowego usuwania włosów
Zależy od wrażliwości skóry. Dla mnie akurat laser był bolesny, za to metoda shr in motion w depilconcept okazała się bardziej komfortowym sposobem usuwania włosków.
Zuza
21:29, 2025-08-06
Beskidzki triumf metalowej wokalistki z Krakowa
Gratulacje
Mkr jg
20:41, 2025-08-05
Agata Rucińska [email protected]