Zamknij
Koncert grupy DE MONO w parku Słowackiego

Frekwencyjny rekord na parkowym koncercie grupy DE MONO. Muzyczne widowisko bez oczekiwanego hitu [FOTO]

Zbyszek Lubowski Zbyszek Lubowski 14:49, 22.07.2023 Aktualizacja: 21:45, 22.07.2023

Frekwencyjny rekord na parkowym koncercie grupy DE MONO. Muzyczne widowisko bez oczekiwanego hitu [FOTO]

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to z pewnością chodzi o pieniądze. W przeszłości istniały przez wiele lat dwa konkurencyjne wobec siebie zespoły używające nazwy DE MONO. Teraz funkcjonuje już tylko jeden. W piątkowy wieczór 21 lipca zagrał on dla niemal dwutysięcznej bielskiej publiczności na parkowej estradzie obok siedziby Bielskiego Centrum Kultury. Długoletni konflikt sądowy sprawił jednak, że rozczarowani widzowie nie usłyszeli największego przeboju formacji nazywanej w rodzimych encyklopediach muzycznych „mistrzem stylu pop-rock”.

Zacięte spory o prawo do używania znanej i przyciągającej uwagę słuchaczy nazwy zespołu są nieodłączną częścią światowego show-biznesu. Wystarczy przypomnieć, chociażby osobliwy przypadek legendarnej brytyjskiej grupy rockowej WISHBONE ASH. Przez długie lata działały dwie formacje posługujące się tą nazwą, a ich liderzy – Andy Powell i Martin Turner, zwaśnieni ze sobą muzycy z pionierskiego składu zespołu – spotykali się tylko w salach sądowych podczas rozpraw, które miały zdecydować, który z nich jest prawowitym spadkobiercą rockowej tradycji. Zwyciężył ostatecznie Andy Powell.

De Mono

W przypadku grupy DE MONO, utworzonej w Warszawie jeszcze w schyłkowym okresie istnienia PRL, nie ma ciągle finalnego rozstrzygnięcia długoletniego sporu gitarzysty, wokalisty i kompozytora Marka Kościkiewicza z wokalistą Andrzejem Krzywym. W sprawie nazwy zespołu zwyciężył, co prawda, popularny wokalista (na mocy prawomocnej decyzji Sądu Najwyższego), ale nadal grupa pod jego kierownictwem nie może wykonywać na swoich koncertach kultowej piosenki „Statki na niebie”, uznawanej dość powszechnie za jej największy szlagier.

Za publiczne wykonywanie utworu groziłaby mi nawet kara trzech lat pozbawienia wolności – wyznał w trakcie bielskiej imprezy Andrzej Krzywy, ku kompletnemu zaskoczeniu widzów zgromadzonych w parku Słowackiego (frekwencyjny – jak dotąd – rekord podczas wakacyjnych imprez muzycznych, organizowanych przez Bielskie Centrum Kultury). Występ dowodzonej przez niego formacji wzbudził ogromne zainteresowanie bielszczan.

Frekwencja w parku Słowackiego dopisała

Gwoli dokumentacyjnej rzetelności recenzenckiej trzeba jednak odnotować, że nagłośnienie koncertu było dalekie od doskonałości. Nadmiernie wyeksponowane (przesterowane) dźwięki basowe i fatalne brzmienie zbyt cichych partii wokalnych z uwypuklonymi nienaturalnie sopranami, nie zapewniały wielu słuchaczom dobrego odbioru muzyki. Teksty niektórych piosenek były momentami zupełnie niezrozumiałe.

Nie zmienia to jednak faktu, że znane od lat utwory z bogatego dorobku zespołu – „Kochać inaczej”, „Póki na to czas” czy też „Moje miasto nocą” – wywoływały entuzjastyczny aplauz widzów. Fragmenty tekstów popularnych hitów śpiewano chóralnie. Gołym okiem było widać, że do parku przyszli ludzie, którzy znają i kochają twórczość DE MONO. Aż trudno wręcz uwierzyć, że w tym kultowym – dla wielu fanów - zespole funkcjonowali niegdyś zgodnie dzisiejsi antagoniści: Kościkiewicz i Krzywy. Życie nie po raz pierwszy pokazuje, że pieniądze potrafią poróżnić nawet najbliższych kumpli i przyjaciół…

W pewnej chwili parkowa publiczność żywo zareagowała, gdy ze sceny zaczęły dobiegać dźwięki utworu „Riders on the storm” z repertuaru niezapomnianej grupy The Doors (1965-1971). Słynącą z wykonania Raya Manzarka partię solową na instrumentach klawiszowych zaprezentował z uczuciem Paweł Dampc – wywodzący się z Elbląga pianista zespołu. W parku zrobiło się nostalgicznie za sprawą nieśmiertelnej klasyki rocka.

Pianista zespołu DE MONO - Paweł Dampc

Z jak najlepszej strony pokazali się dwaj muzycy – saksofonista Paweł Pełczyński i długowłosy perkusista Marcin Korbacz. Drugi z nich był nad wyraz ekspresyjnym instrumentalistą sekcji rytmicznej, bez której utwory formacji nie miałyby w ogóle (nawet w małej części) rockowego charakteru. Korbacz objawił niewątpliwie rockowy pazur podczas bielskiego koncertu. Nic dziwnego – początki jego kariery estradowej sięgają czasów, w której był w Skarżysku-Kamiennej bębniarzem w zespole heavy metalowym o mrocznej nazwie Draken. Muzyczne korzenie perkusisty dały znać o sobie…

Saksofonista Paweł PełczyńskiPerkusista Marcin Korbacz

O ile eksperci zaliczają DE MONO do grona grup pop-rockowych, to jednak w koncertowym repertuarze formacji pojawiają się utwory utrzymane w konwencji reggae. Nie od rzeczy będzie tu przypomnieć, ze lider zespołu był w przeszłości związany z grupą Daab, uchodzącą w owym czasie za czołowego reprezentanta nurtu reggae w Polsce.

Widzowie usłyszeli więc utwór „Próżno nie chcę czekać na twoją miłość”, stanowiący polski cover kompozycji „Waiting in vain” z repertuaru Boba Marleya, niekwestionowanego króla muzyki reggae. Krzywy śpiewał, grając zarazem na niepozornym instrumencie – ukulele.

Lider zespołu Andrzej Krzywy

Na żądanie rozradowanej publiczności grupa bisowała, ale zamiast „Statków na niebie” zaśpiewała dwa inne przeboje. Po koncercie lider podpisywał okładki płyt i pozował do wspólnych zdjęć z fanami. Niektórzy z nich byli niepocieszeni, że zabrakło lirycznej piosenki miłosnej z poetyckim tekstem o ciemnych chmurach przegonionych przez wiatr. Ale za to pogoda dopisała i w trakcie koncertu nie spadła ani jedna kropla deszczu z żadnej chmury!

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%