Patrol kojarzy się z policją, strażą miejską albo sąsiadem, co wie wszystko o wszystkich. Teraz – proszę bardzo – mamy patrol z TikToka. Żadnych mundurów, żadnych legitymacji, tylko żółte kamizelki i telefon w ręku. I nowa zabawa: łapanie dziewczyn, które ubrały się, zdaniem patrolu, „za bardzo”.
Nazwa brzmi niewinnie – „Szon Patrol”. Jak bajka o pieskach, jak drużyna z kreskówki. Ale w praktyce to internetowa inkwizycja. Najpierw dzieciaki, dziesięciolatki, które nie wiedziały, co oznacza słowo „szon”, biegały po wakacyjnych ulicach i krzyczały dla hecy. Potem przyszli starsi – już wiedzieli, że „szon” to wyzwisko, brzydka odmiana od „kurwiszonu”. I od tego momentu zrobiło się poważnie: filmiki, profile „Szon Patrol Warszawa”, „Szon Patrol Bielsko”, szyderstwa, komentarze.
Mechanizm prosty. Chłopcy – czasem z koleżankami do towarzystwa – filmują przypadkowe dziewczyny, dodają hasło „przyłapana!”, wrzucają na TikToka i czekają na komentarze. Ofiara nie zrobiła nic złego. Poszła do sklepu, do szkoły, do galerii. Miała spódniczkę, bluzkę, fryzurę, dekolt. Tyle. I nagle okazuje się, że tysiące osób ją ocenia. Nowoczesny pręgierz – zamiast zgniłych jaj są lajki i heheszki.
I żeby nie było wątpliwości: to nie jest wybryk paru chłopaków znudzonych wakacjami. O nowym trendzie informowały już media w Nowym Tomyślu, Bielsku-Białej, Czechowicach-Dziedzicach, Ostrołęce, Warszawie, Łodzi, Opolu, Raciborzu, Białymstoku, Trójmieście, Wrocławiu i Zakopanem. Lista wygląda jak rozkład jazdy pociągu TLK – czyli trend rozlał się po całej Polsce, od dużych miast po mniejsze ośrodki.
Najgorsze jest to, że konsekwencje nie zostają w internecie. Dziewczyny boją się iść do szkoły, płaczą, znikają z życia towarzyskiego. Nagle każdy w klasie widział filmik. Nagle każdy zna twoją twarz. To nie jest żart. To jest krzywda, którą można pamiętać całe życie.
A sprawcy? Oni na razie czują się bezkarni. W końcu „dla beki”, w końcu „wszyscy tak robią”. Ale wystarczy, że rodzic zrobi zrzut ekranu i zgłosi sprawę. Nagle z beki robi się stalking, znieważenie, sąd rodzinny. A nawet jeśli unikną paragrafów – zostanie łatka. Bo internet nie zapomina. Dziś popularność, jutro wstydliwe screeny przy rekrutacji do pracy.
Cała ta historia mówi nam coś o młodzieży. Chcą przynależności, chcą atencji, chcą lajków. Ale idą na łatwiznę – zamiast grać w piłkę, wolą urządzać pseudopolicję obyczajową. Nie dlatego, że są źli. Bo tak podpowiada algorytm: im bardziej kontrowersyjnie, tym większy zasięg.
Smutne? Bardzo. Śmieszne? Tylko na pierwszy rzut oka. Bo to, co zaczyna się od żółtej kamizelki i „żartu”, kończy się prawdziwymi łzami.
Dziś dzieci krzywdzą dzieci. Naszą rolą, dorosłych, jest zatrzymać tę grę – zanim „patrol” z TikToka zrobi się patrol realny, a zamiast filmiku zostanie tragedia.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz