Joanna Kołaczkowska odeszła 17 lipca 2025 roku – a razem z nią coś jeszcze. Bo choć znanych ludzi sceny żegnamy nie po raz pierwszy, tym razem żal jest, jakby bardziej nasz. Bardziej osobisty. Bo Joannę znało się „z głosu”, z ekranu, z kabaretu – ale przede wszystkim z poczucia humoru, które działało jak plaster na codzienność. W Bielsku-Białej zapamiętamy ją między innymi z XXIII edycji Festiwalu Kabaretowego Fermenty w 2023 roku – to właśnie wtedy jej śmiech rozbrzmiewał także na naszej scenie. Dziś żegnamy artystkę, której mimika, głos i wyczucie absurdu na stałe wpisały się w pejzaż polskiej komedii.
Improwizowana biografia – jak grała, tak żyła
Joanna Dorota Kołaczkowska, z domu Chuda, urodziła się w Polkowicach w 1966 roku. Zanim weszła na scenę, tańczyła, jeździła na łyżwach i kończyła pedagogikę. Swoją drogę kabaretową rozpoczęła w Drugi Garnitur, następnie na ponad dekadę związała się z legendarnym Kabaretem Potem. Ale to Hrabi – założony w 2002 roku – uczynił ją jedną z najważniejszych postaci polskiego kabaretu.
Nie tylko występowała. Pisała teksty, improwizowała, nadawała ton. Jej język – łamany, absurdalny, czuły – potrafił trafić do każdego widza. Nie potrzebowała scenografii, wystarczała jej twarz, sylwetka i… bezbłędne wyczucie rytmu śmiechu.
Zbyt ludzka, by być tylko śmieszna
Nie była „śmieszną panią z kabaretu”. Była aktorką dramatyczną w ciele komiczki. Potrafiła rozbawić do łez, ale równie często wzruszyć jednym gestem. Publiczność śmiała się z niej, ale i razem z nią – bo wiedziała, że ten śmiech bywa lekarstwem.
Joanna stworzyła dziesiątki niezapomnianych ról. W „Egzaminie” czarowała jako studentka, której oświecenie „jest na prund”, w „Narwanej kobiecie” była wcieleniem ekspresji, a jej mimika budziła salwy śmiechu zanim padło pierwsze słowo. W „Komorniku” zaskakiwała autentycznością i społeczną celnością, a w legendarnym „Zimnym serniku” udowadniała, że o deserach można mówić z epicką powagą. „Rozmowa z mężem przez telefon” była zaś pokazem jej mistrzostwa w intonacji i tempie, podczas gdy jako Dorin Owens w improwizowanych „Spadkobiercach” tworzyła jedną z najbardziej ikonicznych kobiecych ról komediowych ostatnich dekad. W piosenkach – od „Songu porzuconej” po „Tango sromotnik” – zawsze łączyła ironię z czułością, pokazując, że śpiew potrafi być tak samo śmieszny, jak i dotkliwie prawdziwy.
Fermenty - wieczory, które zapadły w pamięć
Choć Joanna Kołaczkowska nie była stałą bywalczynią bielskiej sceny, dwukrotnie wystąpiła tu z Kabaretem Hrabi w ramach Festiwalu Fermenty – i za każdym razem zostawiła niezatarte wrażenie. W 2021 roku zespół pojawił się z programem „Kabaret HRABI i Czesław Jakubiec – ARIACI”, łącząc komedię z muzyką klasyczną w nowatorski, porywający sposób. Ale to właśnie występ z 2023 roku zapisał się w pamięci widzów jako jedno z najciekawszych wydarzeń XXIII edycji festiwalu.
W recenzji Zbigniewa Lubowskiego czytamy: „Spektakl sceniczny w wykonaniu Joanny Kołaczkowskiej i jej kolegów z warszawsko-zielonogórskiego zespołu był bezsporną atrakcją piątkowego wieczoru, 22 września. Tłumnie zebrana publiczność pokładała się momentami ze śmiechu (...). Największe wrażenie na widzach wywarł brawurowy skecz, w którym szydercy z zapalonymi gromnicami w rękach recytowali ze śmiertelną powagą fragmenty słynnych piosenek weselnych (...). Grupa „HRABI” dwukrotnie bisowała, a owacje zachwyconych widzów trwały długo po zejściu ze sceny.”
Dla wielu bielszczan była to jedyna okazja, by zobaczyć Kołaczkowską na żywo – i zapamiętać ją jako artystkę nie tylko utalentowaną, ale i bezpośrednio oddziałującą na emocje tłumu.
Kabaretowy testament – styl, który zostanie
Joanna Kołaczkowska nie zostawiła po sobie książek ani artystycznych manifestów. Jej testamentem był język sceniczny – osobisty, niedoskonały, niepodrabialny. Mówiła „niepoprawnie”, by trafiać w sedno. Przejęzyczenia, błędy, neologizmy – to wszystko budowało komiczny, ale i egzystencjalny świat, w którym każdy widz mógł się przejrzeć.
Jej improwizacje nie były tylko reakcją na widownię – były metodą poszukiwania prawdy. Jako Dorin Owens w „Spadkobiercach” rozbrajała publiczność z taką lekkością, jakby urodziła się na scenie. Jej bohaterki nie były jednoznaczne – były „pęknięte”, zagubione, czasem wręcz groteskowe – ale przez to właśnie bliskie i szczere.
Kołaczkowska była jedną z pierwszych kobiet w polskim kabarecie, które nie grały „ładnych pań”, lecz świadomie kreowały własną tożsamość sceniczną – z ironią, dystansem i liryzmem. Jej humor był zawsze czymś więcej niż śmiechem – był komentarzem do rzeczywistości. A niekiedy nawet terapią.
Cicha walka i ciche odejście
Wiosną 2025 roku ujawniono, że artystka zmaga się z agresywnym nowotworem mózgu. Choroba postępowała błyskawicznie. Kabaret Hrabi wstrzymał działalność, przekazując dochód z ostatniej trasy na jej leczenie. Joanna – jak zwykle – nie robiła z tego dramatu. Walczyła w ciszy. Odeszła 17 lipca 2025 roku, otoczona rodziną, „spokojnie, bez bólu”.
Bielsko pamięta
Ten tekst nie jest tylko wspomnieniem. Jest ukłonem – od publiczności z Bielska-Białej, która miała okazję zobaczyć Joannę Kołaczkowską w pełni scenicznej formy podczas Fermentów. I od portalu, który wie, że są ludzie, których nie da się pożegnać jednym artykułem.
********
Pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej odbędzie się 28 lipca. Ceremonia świecka zaplanowana została na godz. 12.30 w sali "Powązki Wojskowe". Aktorka zostanie pochowana na Cmentarzu Wojskowym. Zanim rozpocznie się uroczystość humanistyczna, odbędzie się też msza. Dla tych, którzy chcą się pomodlić: Msza Święta żałobna zostanie odprawiona o godz. 11:00. Kościół św. Karola Boromeusza, ul. Powązkowska 14.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz