BANIALUKA zgotowała dzieciom intrygującą niespodziankę. Najmłodsi mogą obejrzeć na bielskiej scenie oryginalny spektakl skonstruowany według niecodziennej formuły „teatr w teatrze”. Wrześniowa premiera widowiska „Koziołek Matołek w Afryce” w niekonwencjonalnej reżyserii czeskiego twórcy Marka Zákotesteleckiego wzbudziła niemałe zainteresowanie dziecięcej widowni oraz – co nie zawsze idzie przecież w parze – towarzyszących maluchom widzów dorosłych.
Pomysł „teatru w teatrze” nie jest nowy. Wybitni dramaturdzy europejscy – Luigi Pirandello (1867-1936), Bertolt Brecht (1898-1956) czy Jean Genet (1910-1986) – zasłynęli w przeszłości takimi m.in. sztukami scenicznymi. W naszym kraju również nie brakowało twórców gustujących w takim gatunku teatralnej ekspresji. Najciekawszym bodaj przykładem tego zjawiska był chyba w 2000 roku spektakl „Czego nie widać” Michaela Frayna w reżyserii Eugeniusza Korina na deskach Teatru Powszechnego w Łodzi.
Akcja łódzkiego przedstawienia toczyła się …na próbie generalnej w teatrze zatrudniającym fatalnych aktorów zmuszonych do korzystania z tandetnego sprzętu technicznego. Nad całością czuwał na domiar złego bezradny kompletnie reżyser. Wymagało to niebywałego kunsztu aktorskiego łódzkich artystów. Warto sobie bowiem uzmysłowić, że trzeba nie lada talentu, by sugestywnie zagrać nieudolnego aktora. Nie każdy z teatralnych artystów zdołałby sprostać takiemu wyzwaniu…
„ŻABKA” zamiast stołówki
Fabuła najnowszego przedstawienia Teatru Lalek BANIALUKA w Bielsku-Białej (premiera w niedzielę, 22 września – pierwszym dniu kalendarzowej jesieni) nie przewiduje – na szczęście – scenicznej obecności nieudolnych aktorów, ale za to obfituje w rozmaite kłopoty techniczne i organizacyjne. Publiczność dowiaduje się oto z oficjalnych komunikatów, że „słoń zatrzasnął się w garderobie”, a „stołówka cateringu dla artystów będzie czynna dopiero od godz. 13, a na razie są dostępne ŻABKI”.
Trzeba przyznać, że takich kabaretowych zawiadomień stanowiących oficjalną fabułę scenicznego spektaklu nie było chyba jeszcze nigdy w blisko 80-letnich dziejach placówki utworzonej niedługo po wojnie przez Jerzego Zitzmana i Zenobiusza Zwolskiego.
Reżyser z poczuciem humoru
Inscenizacyjna konwencja „teatru w teatrze” przyjęła w przypadku „Koziołka” wielce żartobliwą postać. Marek Zákostelecký z Hradec Králové („reżyser w Polsce, a scenograf w Czechach”, jak sam o sobie mówi) doszedł do wniosku, że warto zrobić dobry użytek z faktu, że stolica Podbeskidzia jest od wielu lat siedzibą znanego Studia Filmów Rysunkowych (wytwórnia popularnych kreskówek i BANIALUKA to zresztą rówieśnicy).
Akcję spektaklu osadził więc w studiu filmowym, w którym rodzi się animowana opowieść o perypetiach sławnego bohatera komiksu Kornela Makuszyńskiego, cenionego powieściopisarza, ale też – o czym mało kto wie – dawnego kierownika literackiego teatru lwowskiego z początków XX wieku.
Kreatywny reżyser sięgnął po czwartą (ostatnią), lecz nigdy jeszcze nie prezentowaną na deskach jakiegokolwiek teatru końcową część przygód Koziołka Matołka (wspólna kreacja literacka Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza). Stworzone z myślą o maluchach dzieło z lat 1932-1934, wielokrotnie wznawiane po roku 1957, jest powszechnie uznawane za kanon polskiej literatury dziecięcej.
Perypetie na Czarnym Kontynencie
Sympatyczna koza z Pacanowa postanowiła wybrać się do Afryki, odpowiadając w ten sposób na listowną prośbę tamtejszych zwierząt skarżących się na nudę. Afrykańska eskapada stała się jednak pasmem groźnych i niebezpiecznych dla Koziołka zdarzeń. Sceniczna opowieść w warunkach studia filmowego ma wszakże radosny happy end: wszędzie dobrze, ale w domu (Pacanowie) najlepiej!
W całym przedstawieniu pojawia się aż 158 wielobarwnych płaskich makiet drewnianych, symbolizujących różne afrykańskie zwierzęta, wśród których można dostrzec krokodyla, słonia, wielgachną żyrafę oraz liczne ptaki. Ich animacją zajmują się aktorzy naśladujący dość efektownie zwierzęce odgłosy. Wszystko to dzieje się zaś w obecności kamer, mikrofonów, reflektorów, monitorów, jak przystało na rasową wytwórnię filmów rysunkowych.
Formuła „teatru w teatrze” wywołuje naturalne zaciekawienie siedzących na widowni milusińskich. Widowisko nie wieje dzięki temu nudą. Atrakcyjny charakter ma oprawa muzyczna przedstawienia. Zadbał o to Jan Čtvrtník, czeski kompozytor i aranżer. Twórcą zabawnego ruchu scenicznego postaci jest natomiast Błażej Twardowski. Dzieci mają na co popatrzeć…
Bezspornym atutem widowiska są aktorzy – Konrad Ignatowski, Włodzimierz Pohl, Ziemowit Ptaszkowski, Piotr Tomaszewski i Tomasz Sylwestrzak. Szczególną uwagę dziecięcej publiczności przyciągają jednak aktorki – Magdalena Obidowska i Katarzyna Pohl. W ucieszny sposób wcielają się one m.in. w postacie tzw. klapserek, informujących o kolejnych ujęciach filmowych. Ich zapowiedzi padają ze sceny w atmosferze kabaretowego zamieszania spowodowanego komplikacjami na zapleczu. Sytuacja, w które potężne zwierzę zatrzasnęło się w garderobie, jest przecież ze wszech miar nietypowa!
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz