Jednym z 15 rozsianych po całym świecie (w Europie, Azji i w Ameryce Północnej) miast partnerskich Bielska-Białej jest ukraiński Berdiańsk – port o strategicznym znaczeniu i popularne uzdrowisko nad Morzem Azowskim. W przeszłości był turystyczną i rekreacyjno-leczniczą perłą Ukrainy. Od 15 miesięcy miasto doświadcza jednak okropieństw wojennej okupacji przez armię rosyjską.
Jego położenie było od dawna przyczyną zaciętych sporów ukraińsko-rosyjskich. Warto bowiem uświadomić sobie, że Morze Azowskie jest tak naprawdę częścią składową Morza Czarnego, oddzieloną od niego tylko wąską i dość płytką Cieśniną Kerczeńską. Wyodrębniony w ten sposób akwen morski należy geograficznie do dwóch państw.
Geografia i polityka
W wydanym w 2002 roku ilustrowanym albumie „Najpiękniejsze miejsca w Europie” znalazła się wymowna mapka z przebiegiem ukraińsko-rosyjskiej granicy na Morzu Azowskim. Tylko jego wschodni fragment (ok. 35% całego akwenu zajmującego łączną powierzchnię blisko 38 tysięcy km2) znajduje się w granicach Rosji. Pozostały obszar stanowi integralną część państwa ukraińskiego. Ukraińsko-rosyjska granica państwowa została wytyczona formalnie przed 32 laty po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. Traktat o tzw. demarkacji wspólnej granicy między Rosją a niepodległą Ukrainą zawarto 17 maja 2010 roku. Podpisy pod dokumentem złożyli ministrowie spraw zagranicznych obu państw.
Lecznicze kąpiele błotne
Położony w obwodzie zaporoskim Berdiańsk - uznawany za jedno z najbardziej atrakcyjnych uzdrowisk ukraińskich - słynął od niepamiętnych czasów z leczniczych kąpieli błotnych. Zalecano je kuracjuszom obarczonym schorzeniami układu ruchu, zaburzeniami metabolicznymi i hormonalnymi, a także chorobami obwodowego układu nerwowego. Liczący ok. 110 tysięcy mieszkańców kurort cieszył się dużą popularnością wśród turystów. W sezonie pojawiało się dodatkowo w Berdiańsku blisko dwa miliony przybyszów zainteresowanych walorami Morza Azowskiego i jego atrakcyjnych plaż.
Dwa wieki historii
Dzieje samego miasta liczą sobie niespełna 200 lat. Utworzono je w 1827 roku, ale pod inną nazwą. Prawa miejskie otrzymało – według brytyjskich źródeł historycznych – w połowie lat trzydziestych XIX stulecia. Pod obecną nazwą istnieje dopiero od 1842 roku. Potem jednak znów zmieniało doraźnie – od czasu do czasu – swoje imię. W roku 1958 przybrało np. tymczasową nazwę Ossipienko. Berdiańsk był jednak przede wszystkim portem morskim – jednym z kilku ukraińskich „okien na świat”, obok Odessy nad Morzem Czarnym, Sewastopola i Kerczu na Krymie oraz Mariupola nad Morzem Azowskim. Obecnie zmieniło się to jednak radykalnie z powodu barbarzyńskiej wojny, wszczętej przez Rosję pod koniec lutego w ubiegłym roku.
19-kilometrowy most nad cieśniną
Po aneksji Krymu w 2014 roku Rosja stanęła przed strategicznym problemem: jak połączyć odebrany Ukrainie półwysep z resztą kraju? Komunikacyjne zespolenie Krymu z Rosją było dla Władimira Putina jednym z istotnych wyzwań politycznych, wzmacniających tendencje separatystyczne w tzw. Donbasie (konsekwencje samowolnego utworzenia Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej). Rosyjski dyktator postanowił zbudować potężny 19-kilometrowy most nad Cieśniną Kerczeńską.
Nie był to pierwszy tego rodzaju pomysł w dziejach, bo podobny obiekt powstał już w okresie II wojny światowej. Uległ on jednak całkowitemu zniszczeniu w 1945 roku z powodu naporu kry lodowej i łodzi uderzających o filary mostu podczas sztormowej pogody. Tym razem użyto nowoczesnych metod budowlano-konstrukcyjnych. Zaangażowano 10 tysięcy robotników, którzy przez dwa lata wznosili gigantyczny most drogowy, wsparty na licznych podporach. Zaprojektowano obiekt ze 185-metrowym prześwitem, umożliwiającym przepuszczanie nawet największych jednostek pływających. Inwestycja została oddana do użytku przed pięcioma laty.
W 2019 roku otwarto natomiast równoległy most kolejowy. Realizacja kolosalnego przedsięwzięcia pochłonęła spore fundusze. Budowa kosztowała – jak się szacuje – ponad 8 miliardów dolarów. Jeszcze przed wybuchem obecnej wojny rosyjsko-ukraińskiej wyszło na jaw, jakiemu celowi służyło właściwie wzniesienie mostu. Okazało się, że Putinowi przyświecała idea zupełnego udaremnienia ruchu ukraińskich statków z Berdiańska czy Mariupola, płynących m.in. do portów w Bułgarii, Rumunii czy Turcji, a więc państw położonych nad Morzem Czarnym. W potężnym prześwicie pod strategicznym – z wojskowego punktu widzenia – mostem łączącym Krym z Rosją ustawiały się wielkie statki rosyjskie, które skutecznie blokowały ruch morski wszelkich jednostek ukraińskich. W takich warunkach handel morski oraz żegluga pasażerska zostały kompletnie sparaliżowane. Dyktator dramatycznie skomplikował życie marynarzom z Berdiańska.
Życie w czasach wojny
Ostatni dzień lutego w 2022 roku stał się pierwszym dniem rosyjskiej okupacji miasta. Od tamtego czasu Berdiańsk mocno opustoszał, a jego dramatyczne losy mogą wręcz uchodzić za symbol ponurych dziejów ziem leżących na ukraińsko-rosyjskim pograniczu. W mieście pozostało już niewielu rodowitych mieszkańców o ukraińskim pochodzeniu etnicznym. Wielu z nich wyjechało z Berdiańska.
W gronie uchodźców znalazły się m.in. Natalia Łovkina i Antonina Mishchenko.
Pracują dziś w bielskiej kawiarence o sympatycznej nazwie „Dobrego Dnia”. Polsko-ukraińska placówka przy ul. Mickiewicza pełni zarazem rolę biblioteki z niemałą pulą książek polskich i ukraińskich. Lokal został otwarty 11 lutego. Jest prowadzony przez Towarzystwo Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia. Ukrainki z Berdiańska są gospodyniami w kawiarence. Podają klientom pyszną kawę, pieką ciasta i gotują rozmaite potrawy. Każdy z zainteresowanych może wstąpić do tego kameralnego lokalu ze stolikami na 30 miejsc. Panuje przytulna atmosfera, a spokoju bywalców kawiarenki nie zakłócają – na szczęście – odgłosy syren alarmowych.
Płacz wnuczka…
Z obiema Ukrainkami spotkałem się w bielskiej kafejce w sobotnie przedpołudnie wiosenne. Bez większych barier językowych udało mi się porozmawiać z nimi o trudnych i bolesnych sprawach. Nie ukrywały swojego przygnębienia z powodu rosyjskiej napaści na ich kraj.
– Czy nie miałyście kłopotów z dotarciem do Bielska-Białej z miasta okupowanego przez Rosjan?
Natalia: Nie było to łatwe. Na trasie przejazdu samochodem naliczyłam aż 17 posterunków kontrolnych. Były one dość gęsto rozlokowane. Rosyjscy żołnierze sprawdzali wszystko, co było w samochodzie. Szczególnie ich interesowała zawartość telefonów komórkowych. Przepuszczali tylko pojazdy z pasażerami mówiącymi po rosyjsku. Jeśli usłyszeli język ukraiński, to reagowali bardzo agresywnie. Poczułam ogromną ulgę, gdy już znalazłam się na terytorium Ukrainy, poza strefą okupowaną przez Rosjan. Tam wsiadłam do specjalnego autobusu, który zawiózł mnie wraz z moimi dziećmi do Bielska- -Białej. Podroż została zorganizowana przez wolontariuszy z Polski. Nad logistyczną stroną przedsięwzięcia czuwała organizacja Human Doc z Warszawy. Już na terenie Polski włączyła się do akcji pani Grażyna Staniszewska, która na co dzień kieruje działalnością Towarzystwa Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia. Dzięki temu znalazłam się u podnóża Beskidów.
Antonina: Najtrudniej było zdobyć benzynę do samochodu. Potem w trakcie jazdy przez strefę okupowaną miałam sporo obaw. Nie wiedziałam, co może się wydarzyć. Towarzyszyły mi moje dzieci. Udało się nam jednak dotrzeć bez większych kłopotów na teren, kontrolowany przez wojska ukraińskie. Chciałam docelowo znaleźć się w Bielsku, bo przed czterema laty wypoczywałam tu na wakacjach. Spodobało mi się to miasto. Moje plany się spełniły. Pracuję teraz w Bielsku, a mieszkam w Jaworzu, turystycznej wsi w powiecie bielskim. Zawdzięczam to również Grażynie Staniszewskiej.
– Gdzie pracowałyście przed wybuchem wojny, która trwa już 15 miesięcy?
Antonina: Jestem z wykształcenia psychologiem dziecięcym, absolwentką berdiańskiego uniwersytetu. Pracowałam w przedszkolu, a potem w szkole, w której byłam zastępcą dyrektora. W ostatnim czasie zajęłam się jednak biznesem, prowadziłam sklep spożywczy.
Natalia: Ja też ukończyłam studia w berdiańskim uniwersytecie. Jestem ekonomistką z wykształcenia (marketing i zarządzanie). Przez długi czas pracowałam na stacji benzynowej Shell (personel placówki). Potem jednak zmieniłam pracę. Prowadziłam sklep odzieżowy.
– Jak toczyło się życie w Berdiańsku w przeszłości?
Natalia: Nadmorskie miasto było renomowanym kurortem wypoczynkowym. Przed rokiem 2014 przyjeżdżało tam w okresie wakacyjnym wielu turystów z Rosji, w tym nawet z Moskwy. Sporo było też Turków, Hiszpanów, Francuzów. W lecie temperatury dochodziły do 40 stopni Celsjusza. Morze Azowskie z krystalicznie czystą wodą i piaszczystymi plażami przyciągało niemało chętnych złaknionych wypoczynku na łonie natury. Sezon kąpielowy trwał od maja do października.
Antonina: Berdiańsk był powszechnie uważany za serce Azowa. W mieście organizowano liczne koncerty i festiwale. Atutem uzdrowiska były obiekty sanatoryjne z wannami do kąpieli błotnych. Kilkadziesiąt hoteli dla turystów. Kurort miał zasłużoną markę. Służby porządkowe dbały skrupulatnie o czystość plaż i całego miasta.
– Który z prezydentów Ukrainy zapisał się najlepiej w waszej pamięci?
Antonina: Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Wołodymyr Zełenski jest najlepszym ze wszystkich dotychczasowych prezydentów Ukrainy. Za jego kadencji pojawiła się wreszcie realna nadzieja na poprawę naszego bytu. Uważam, że powinien on rządzić w państwie przez kolejną kadencję.
– Czy pamiętacie jeszcze swoje pierwsze reakcje na wieść o wybuchu wojny?
Natalia: Dla mnie to był absolutny szok. Nie mogłam w ogóle uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Antonina: 24 lutego 2022 roku przypadły akurat trzecie urodziny mojego wnuczka. Spodziewałam się licznych gości, miała być w domu uroczysta impreza. Ostatecznie nikt nie przyjechał. Panowała rozpacz.
– Czy wojenne realia odcisnęły silnie swoje piętno na realiach życia w mieście?
Natalia: Nie dało się na dłuższą metę egzystować w takich warunkach. Wyły syreny alarmowe, a bomby spadały na lotnisko w Berdiańsku. Płacz, krzyki rozlegały się na każdym kroku. Brakowało wody, nie było światła i gazu. Z powody braku ogrzewania spaliśmy nocami w kurtkach i w butach. Żywność w sklepach była racjonowana. Odczuwało się niedobory podstawowych artykułów spożywczych. Gdyby nie moja mama mieszkająca na wsi (17 km od Berdiańska), to nie miałabym w ogóle ziemniaków i marchewki. To jeszcze nie wszystko – w aptekach nie można było kupić insuliny dla cukrzyków.
Antonina: Rosjanie utworzyli szpital polowy w jednym z atrakcyjnych obiektów, służących przedtem celom kulturalnym. Berdiańscy partyzanci zniszczyli ten obiekt. Rosyjscy żołnierze są wrogami dla Ukraińców. Zamordowali wielu naszych rodaków, niekiedy w wyjątkowo bestialski sposób.
– Kiedy opuściłyście Berdiańsk?
Natalia, Antonina: W kwietniu zeszłego roku, w drugim miesiącu wojny. Naszym największym marzeniem jest doczekać pokoju w Ukrainie. Chcemy, żeby wojna jak najszybciej się skończyła.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz