Zamknij
Na planie filmu Daleko do szosy - za zdjęciu odtwórca głównej roli Krzysztof Stroiński

Życie często bywa jak film - rozmowa z Leszkiem Ucińskim - pierwowzorem postaci Leszka z Daleka od szosy

Roman Anusiewicz 18:32, 09.05.2021 Aktualizacja: 21:34, 14.01.2023

Życie często bywa jak film - rozmowa z Leszkiem Ucińskim - pierwowzorem postaci Leszka z Daleka od szosy

Rozmowa z Lechosławem Ucińskim - pierwowzorem Leszka Góreckiego z filmu "Daleko od szosy", na co dzień mieszkańcem Bielska-Białej.

Jak to się stało, że Pan i Pana żona Anna staliście się pierwowzorami postaci Ani i Leszka - głównych bohaterów serialu "Daleko od szosy"?
Lechosław Uciński:
Gdy uczęszczałem do wieczorowego Technikum Samochodowego w Łodzi, moim profesorem od języka polskiego był pan Henryk Czarnecki - pisarz, autor słuchowisk radiowych, powieści, spektakli teatralnych, widowisk telewizyjnych oraz scenarzysta filmowy. To właśnie on zadał nam wypracowanie pod tytułem "Moja droga do szkoły". Jako dorośli, niejednokrotnie żonaci już ludzie, mieliśmy napisać, co w naszym życiu zadecydowało o wyborze szkoły wieczorowej.

Okazało się, że moje wypracowanie spodobało się na tyle, iż pan Henryk Czarnecki, oczywiście po dokonaniu pewnych skrótów, zamieścił je w swojej książce pt.: "Profesor na drodze".  W czasie, gdy na podstawie tejże książki tworzony był scenariusz do filmu pod tym samym tytułem, reżyser Zbigniew Chmielewski przeczytał moje wypracowanie i wpadł na pomysł, aby na jego podstawie zrobić kolejny film.

Scenariusz powierzono oczywiście mojemu profesorowi. Pamiętam, że w trakcie jego pisania, wspólnie z żoną przegadaliśmy u autora wiele wieczorów. Czarnecki wszystko skrupulatnie notował, nagrywał i tak powstało siedem odcinków filmu "Daleko od szosy". Chciałem także, aby zachowane zostały nasze imiona - czyli moje, mojej żony oraz syna Przemka i tak się też stało. Moja pierwsza dziewczyna miała na imię Krystyna, nasze drogi się rozeszły, a później miała tragiczny wypadek na motorze (wspólnie z przyszłym mężem), skutkiem którego pozostała na wózku inwalidzkim. Nie chciałem, aby jej rodzina posądziła mnie o bezprawne używanie jej wizerunku, dlatego w filmie Sławomira Łozińska występuje pod imieniem Bronka. Jak się później okazało imię to idealnie pasowało do postaci.

Lechosław Uciński - pierwowzór postaci Leszka z serialu Daleko od szosy

Czy podczas realizacji filmu często wykorzystywano Pana jako konsultanta?
Oczywiście że tak! Dla mnie była to ogromna frajda i satysfakcja, że powstanie film, a Leszek z małej miejscowości pod Łodzią stanie się nagle bohaterem. Gdy rozpoczęto realizację filmu, kierownik produkcji Tadeusz Baljon poprosił właśnie mnie o konsultacje. I tu ciekawostka - umowa, którą otrzymałem dotyczyła rękodzielnictwa artystycznego i folkloru.

Na czym polegała praca konsultanta? 
Uczestniczyłem przy kręceniu wielu scen i przekazywałem swoje uwagi reżyserowi Chmielewskiemu, który był zresztą bardzo otwarty na sugestie. Bardzo miło wspominam zresztą całą ekipę: Mikołaja Sprudina od zdjęć, Jarosława Świtoniaka od scenografii, czy II reżysera Karwowskiego oraz oczywiście  wielu innych - to byli bardzo fajni ludzie.

Gdzie dokładnie kręcono serial?
Sceny były kręcone w różnych miejscowościach i w różnych miejscach. W Łodzi na ul. Narutowicza, na Al. Rubinsteina, w starym budynku dworca Łódź Kaliska, na Placu Wolności, na ul. Piotrkowskiej, Placu Niepodległości, Placu Dąbrowskiego, w Technikum Samochodowym przy ul. Prożka oraz w Chorzowie, Zdrzychowie, Dalikowie i Brzeziu.
  
Czy asystował Pan także na planie filmowym?
Pan Chmielewski powiedział tak: ponieważ, panie Leszku, to jest pana film, dlatego gdzieś pana umieszczę. Jest taka scena, gdy Leszkowi Góreckiemu wręczano dyplom ukończenia technikum, posadzono mnie wtedy za stołem prezydialnym. Patrząc na ekran, siedzę pierwszy po prawej stronie, jako członek komisji egzaminacyjnej. 

Pamięta Pan jakieś niezwykłe sytuacje podczas zdjęć?
Nic takiego szczególnego na planie się nie działo, poza tym, że gdy spotykaliśmy się z Krzysztofem Stroińskim (odtwórca roli Leszka - przyp. red.) to bardzo dużo rozmawialiśmy o postaci. Krzysiek chciał poznać mnie jak najlepiej, zobaczyć jak się poruszam, zachowuję, tak aby potem wiernie oddać postać głównego bohatera.

Jakie miał Pan odczucia oglądając serial po raz pierwszy?
Byłem bardzo zadowolony oglądając ten film w całości. Miało to miejsce w Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi na ulicy Łąkowej. Pamiętam, był wtedy wieczór VIP-owski, zostaliśmy zaproszeni i bardzo elegancko przedstawieni. W pierwszym dniu wyświetlono 4 odcinki, w drugim pozostałe 3. Bardzo się wtedy wzruszyłem, ponieważ mimo dodania wielu scen, widziałem dokładnie siebie i swoją historię. W sumie Krzysztof bardzo fajnie to zagrał. Oglądając film na dużym ekranie wrażenie jest niesamowite. Kolory przepiękne - film był kręcony na taśmie Kodaka. Pamiętam, jak na planie, gdy trzeba było skręcić dubla, to długo się zastanawiano czy naprawdę trzeba "bo przecież taśma...".  

A jak na serialowe narzeczone: Anię i Bronkę zareagowała pana żona? 
Szczerze mówiąc, to postać Ani nie bardzo przypadła jej do gustu, czasami - jak stwierdziła -  była zbyt sztywna. Urzekła ją natomiast Bronka - fakt, że Sławomira Łozińska zagrała ją fantastycznie. I żonie i mnie bardzo się podobała.

Finałem serialu jest pomyślne ukończenie technikum dla pracujących przez Leszka, uzyskanie tytułu technika-mechanika samochodowego oraz decyzja o kontynuowaniu nauki i podjęciu studiów na politechnice. Czy to były marzenia opisane w szkolnym wypracowaniu, czy fakty z Pana dorosłego życia? 
To już były autentyczne późniejsze fakty z życia. Podczas nauki w Technikum Samochodowym w Łodzi, pracowałem już jako kierowca autobusu. Praca kolidowała z nauką, więc przeniesiono mnie do działu jakości na tzw. kontrolera jakości w zajezdni. Moim zadaniem było dokładne sprawdzanie stanu technicznego każdego autobusu przed wyjazdem na trasę. Po ukończeniu Technikum Samochodowego od razu zostałem powołany na kierownika. Pierwsza zajezdnia, w której pracowałem mieściła się w Helenówku a następnie na ul. Limanowskiego.

Lechosław Uciński i Krzysztof Stroiński

Jak zareagowali Pana znajomi, gdy wszystko wyszło na jaw podczas emisji serialu w tv? Czy próbowali odnaleźć siebie wśród postaci drugoplanowych?
Wielu pracowników i moich kolegów wiedziało o tym. Żona także coś tam powiedziała swoim koleżankom w pracy. Tak więc wszyscy nasi znajomi już wcześniej byli wtajemniczeni, a potem bardzo pozytywnie odebrali sam film. Natomiast, gdy przeprowadziliśmy się do Bielska-Białej, nie chciałem nikomu o tym mówić. Dopiero po latach dziennikarze z łódzkiej Gazety Wyborczej odszukali mnie i zadzwonili do Fiata, gdzie byłem wówczas szefem Salonu Sprzedaży - wtedy wszystko wyszło na jaw. Potem, gdy w salonie pojawił się Krzysiu Stroiński, który mieszkał niedaleko  w Komorowicach na ul. Aktorów, nie dało się już nic ukryć.

Czy Krzysztofowi Stroińskiemu podobała się postać Leszka, czy łatwo ją zagrał? 
Krzysio chętnie zagrał tę postać. Bardzo fajnie mu to szło i był bardzo zadowolony. Jednak po latach miał sam do siebie pretensje, że zdecydował się na tę rolę. Podobnie, jak wielu aktorów, został po tym filmie “zaszufladkowany”. Przez dobrych kilka lat dość trudno było mu się przebić do kolejnych ról, zawsze kojarzony był z postacią Leszka z "Daleko od szosy". Z tego co wiem, to również Irena Szewczyk miała problemy grając później w teatrze, gdzie widownia witała ją na scenie jako Anię.  

Statuetka od fanów serialu Daleko do szosy

Utrzymujecie obecnie jakiś kontakt ze sobą?
Gdy pracowałem w salonie Fiata spotykaliśmy się bardzo często. Krzysztof miał zwyczaj wpadać do biura na pogawędkę. Tak było dopóki nie zmarli jego rodzice. Po ich śmierci sprzedał dom i praktycznie od tamtego czasu już nie przyjeżdża do Bielska-Białej - mamy ze sobą jedynie kontakt telefoniczny. Krzysztof mieszka aktualnie w Warszawie. Całkiem niedawno natomiast spotkaliśmy się po latach w TVP, w “Pytaniu na śniadanie” ze Sławką Łozińską. Było niezwykle sympatycznie. Zaprosiłem ją wtedy na spotkanie fanów filmu "Daleko od szosy" do miejscowości Kuciny. Tam otrzymaliśmy od miłośników filmu piękne, pamiątkowe statuetki. 

Czy po emisji serialu stał się Pan osobą rozpoznawalną? 
Gdy film był kręcony - to na pewno. Po latach, gdy pojawiła się gdzieś, jakaś wzmianka o mnie - to też słyszałem miłe słowa, w sklepie czy na osiedlu gdzie mieszkam. A teraz to już raczej wiodę spokojne życie (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

[ZT]41[/ZT]

 


komentarz(1)

mieszkaniecmieszkaniec

14 0

Stare dzieje, ale do takich seriali jak Dom czy Daleko od szosy wraca się z sentymentem. 19:14, 10.05.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%