Zamknij
"Sztukmistrz z miasta Lublina" w kostiumach zaprojektowanych przez Igę Sylwestrzak . Fot. Dorota Koperska

Kocha pastele i marzy o filmie fabularnym. Rozmowa z Igą Sylwestrzak (przedruk)

Zbigniew Lubowski 08:21, 05.03.2023 Aktualizacja: 09:44, 05.03.2023

Kocha pastele i marzy o filmie fabularnym. Rozmowa z Igą Sylwestrzak (przedruk)

Co to jest vintage? Pierwotnie to angielskie słowo oznaczało winobranie, ale w ostatnich czasach jest używane niemal wyłącznie dla określenia charakterystycznego stylu w modzie, fascynującego ubiorami z innej epoki. COHAM VINTAGE – to przekorna gra słów, stanowiących oryginalne hasło wizerunkowe Igi Sylwestrzak, projektantki odzieży i kreatywnego kostiumografa z Bielska-Białej.

Jej niezwykłe projekty odzieżowe są od lat wykorzystywane w spektaklach tea­tral­nych w Bielsku i Krakowie, a także w produkcjach filmowych łódzkiej uczelni telewizyjnej i filmowej oraz w teledyskach popularnych wykonawców muzycz­nych. Artystka uwielbia eklektyzm w swo­jej pracy kostiumografa. Pasjonuje się ob­serwowaniem przechodniów na ulicach, których ubrania są dla niej niejednokrotnie źródłem twórczej inspiracji przy projektowaniu niekonwencjonalnych ubiorów teatralnych. Z zapałem zajmuje się też historią mody, z której wyciąga na światło dzienne zapomniane uniformy, kreacje i wdzianka z minionych epok.

Iga Sylwestrzak / fot. Zbigniew Lubowski

- Kiedy rozpoczęła się Pani życiowa przygoda teatralna?

- Już we wczesnym dzieciństwie. Tata jest aktorem Teatru Lalek BANIALUKA, a ma­ma zajmowała się prowadzeniem zajęć teatralnych z dziećmi. Od najmłodszych lat życia miałam więc styczność z teatrem. Byłam jednak nieśmiała i nie lubiłam występować publicznie. Uczęszczałam do Liceum Plastycznego, najpierw w Bielsku, a potem w Krakowie.

- Czy wybór kierunku studiów był naturalną kontynuacją plastycznej edukacji w szkole średniej?

- Początkowo chciałam studiować fotografię, ale ostatecznie wybrałam projekto­wanie ubiorów. Zostałam studentką Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi. Przed 10 laty ukończyłam ją z wyróżnieniem.

- Kim Pani jest właściwie z zawodu? Często używa się anglojęzycznego określenia „costume designer”…

- Przyjaciele i znajomi traktują mnie – wyznam otwarcie – jako pomysłową projektantkę. Wkładam serce w to, co robię. Po studiach pracowałam w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Byłam asystentką w Pracowni Projektowania Ubiorów na Wydziale Architektury Wnętrz. Nadal marzy mi się doktorat z przekrojowej dyscypliny naukowej pod nazwą: „Jak ubiory w historii wpłynęły na dzisiejszą modę”. Przygotowywałam kiedyś ciekawą wystawę na temat damskich strojów inspirowaną wizerunkiem kobiet w dawnym malarstwie. Moja ukochana pracownia projektowa znajduje się w jed­nej ze starych kamienic przy ul. Cechowej, w odległości kilku dosłownie minut spacerkiem od siedziby bielskiego teatru.

- Trzy z Pani projektów były naprawdę fascynujące. Moją uwagę zwró­ciły stroje aktorów w spektaklach: „Wyspa Kalina” (rzecz o skandalistce Kalinie Jędrusik), „Nikt nie kocha tak, jak tenor” (opowieść o frustracjach starzejącego się śpiewaka ope­rowego) oraz „Sztukmistrz z miasta Lublina” (portret ginącego świata chasydów).

- Miło mi, że moje prace zostały dostrzeżone. To dla projektantki cenne słowa uznania. Na swoim koncie mam oprawy kostiumowe kilkunastu różnych spektakli scenicznych nie tylko w Bielsku, ale i w Bytomiu (Akademia Sztuk Teatralnych) oraz w Krakowie (Teatr Bagatela). Szczególną satysfakcję przyniosły mi m.in. projekty ubiorów, przygotowane dla potrzeb widowisk „Ciało Bambina” (Bielsko 2018), „Kasie” (Warszawa 2019) oraz „Cyrano de Bergerac” (Bielsko 2020, no­minacja do prestiżowej nagrody Złota Maska). Wymagały one dużo pracy, ale spotkały się z nieskrywaną aprobatą widzów i krytyków teatralnych.

- Czy Pani ceni muzykę rockową?

- Owszem. Nie jest to, co prawda, mój ulubiony gatunek muzyki, ale byłam na koncercie Rolling Stonesów. Z zainteresowaniem zdarza mi się też słuchać utworów w wykonaniu zespołów Metallica i Iron Maiden. Słucham każdego rodzaju muzyki, oprócz disco polo.

- Zapytałem o rock, bo niedawno odkryłem, że stworzyła Pani intrygującą oprawę kostiumową teledysku Muńka Staszczyka, popularnego wokalisty pop-rockowej grupy T.Love.

- W roku 2018 wzięłam udział w przygotowaniu teledysku do utworu Staszczyka „Pola”. Został on wyreżyserowany przez Kasię Sawicką, a tytułową rolę zagrała Agata Buzek. To było wdzięczne zadanie dla projektantki ubiorów. Wspominam to z rozrzewnieniem. Nie było to jedyne zlecenie filmowe w mojej dotychczasowej karierze. W czasach studenckich współpracowałam z wywodzącymi się również z Bielska moimi kolegami z Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, Filmowej i Te­lewizyjnej w Łodzi. Uczelnia sąsiaduje terytorialnie ze szkołą, w której ja studiowałam. Opracowałam m.in. projekty ubiorów aktorów i statystów, którzy zagrali w półgodzinnym filmie dyplomowym „Outside song” Przemka Brynkiewicza z Wydziału Operatorskiego „filmówki”.

- Które tkaniny są dla Pani szczególnie atrakcyjne przy projektowaniu ubiorów?

- Myślę, że najczęściej korzystam z jedwa­biu i wełny. W okresie studenckim sięgałam czasami do filcu, ale teraz już tego nie robię. Stroje z filcu nie są łatwe w utrzymaniu.

- W naszej rozmowie nie może zabraknąć pytania o ulubione kolory. Jakimi barwami wyróżniają się Pani stroje?

- Nie jest łatwo odpowiedzieć na takie py­tanie. Kolor ma istotne znaczenie w pracy projektantki ubiorów, ale nie mam jakichś nadzwyczajnych preferencji w tym względzie. Dominują raczej pastelowe odcienie strojów, które przygotowuję.

Kolekcja zaprojektowanych przez Igę Sylwestrzak kostiumów, inspirowanych wizerunkami kobiet z wybranych dzieł malarstwa polskiego. Fot. Iwona Wolak

- Ile czasu zajmuje Pani zazwyczaj praca nad oprawą kostiumową spektaklu teatralnego?

- Od dwóch do czterech miesięcy. Niekiedy jest to żmudne i czasochłonne przedsięwzięcie. Korzystam z różnych źródeł inspiracji, w tym m.in. własnych obserwacji ubiorów przechodniów na ulicach, których spontanicznie fotografuję, ale w taki sposób, by ich przypadkiem nie drażnić. Sama nie szyję zaprojektowanych przez siebie kostiumów. Zajmuje się tym specjalistyczna pracownia krawiecka. Za­przyjaźniona ze mną krawcowa zna moje odzieżowe upodobania i fascynacje.

- Czy zawód kostiumografa jest atrakcyjną profesją artystyczną?

- Wystawiłabym tej profesji solidną piątkę w szkolnej skali ocen od 1 do 6. Źródłem satysfakcji są np. nagrody i wyróżnienia, które czasami otrzymuję. Przed 10 laty zajęłam – dla przykładu – drugie miejsce w zorganizowanym przez Muzeum w Wilanowie konkursie „Helena Modrzejewska – ikona stylu”. W ostatnich latach (2018, 2020) zostałam zaś laureatką stypendium artystycznego programu „Młoda Polska”, w kategorii „sztuki wizualne”.

Kolekcja zaprojektowanych przez Igę Sylwestrzak kostiumów, inspirowanych wizerunkami kobiet z wybranych dzieł malarstwa polskiego. Fot. Iwona Wolak

- O czym marzy rodowita bielszczanka Iga Sylwestrzak?

- Takiego pytania nikt mi jeszcze nie postawił. Mam co najmniej dwa skryte marzenia: zaprojektować stroje dla aktorów, którzy zagraliby w pełnometrażowym filmie oraz stworzyć muzeum historii ubiorów w Bielsku-Białej (ex-mieście włó­kienniczym). Moja pracownia przy ul. Cechowej (COHAM VINTAGE) mogłaby stać się zalążkiem takiej placówki muzealnej.

[przedruk z Miesięcznika Społeczno-Kulturalnego "Śląsk" nr 3 (330) z marca 2023]

- bielszczanin zamiejscowy. Urodzony i wychowany w Bielsku-Białej, ale mieszkający obecnie w Gliwicach, utrzymujący jednak żywe kontakty z rodzinnym miastem. Zafascynowany historią i szeroko pojętą kulturą (teatr, muzyka, estrada). Recenzent muzyczno-teatralny miesięcznika społeczno-kulturalnego "SLASK" z redakcją w Katowicach, zrzeszony w Górnośląskim Towarzystwie Literackim. Prezenter estradowy i radiowy, animator kultury. Jest znany m.in. z propagowania ambitnych gatunków muzyki. Zdeklarowany przeciwnik disco-polo!

Zbyszek Lubowski

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%