Zamknij

Musher z Jasienicy. Pasja w klimatach Alaski

Roman Anusiewicz 00:51, 18.04.2021 Aktualizacja: 18:48, 10.05.2021

Musher z Jasienicy. Pasja w klimatach Alaski

Tracisz zaprzęg, tracisz życie mawiają zawodnicy startujący na najtrudniejszych wyścigach psich zaprzęgów na Alasce. Wprawdzie w warunkach europejskich ta dyscyplina sportu nie wiąże się aż z takim ryzykiem, niewątpliwie wymaga ogromnego hartu ducha i wytrzymałości. Mushing - wyścigi psich zaprzęgów to w Polsce mało znana dyscyplina sportowa, mimo iż nasi zawodnicy (zwani maszerami z ang. mushers) odnoszą w niej duże sukcesy na arenie międzynarodowej.

Jak zaczęła się Pana przygoda z tak nietypową dyscypliną sportu?
Tomasz Pająk:
Trwa to już 6 lat. Kiedyś zajmowaliśmy się hodowlą czechosłowackich wilczaków, często spotykaliśmy się z ludźmi, którzy brali udział w zawodach psich zaprzęgów. Często jeździliśmy na zawody i przyglądaliśmy się wszystkiemu z bliska. W pewnym momencie moja żona po cichu zapisała mnie na taki wyścig. Przyjechałem jako kibic, a na miejscu okazało się, że byłem zawodnikiem. Miałem ubrać kask, dostałem dwa psy i pierwsza jazda (śmiech). Pamiętam tylko, że psy były bardzo stare, a przeżycie było dla mnie ogromne zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym - musiałem zrozumieć te psy, zobaczyć jak one pracują, przejść z nimi wszystkie trzy etapy.

Czy wtedy złapał Pan bakcyla psich zaprzęgów?
Tak, zobaczyłem że to świetna zabawa.

Czy od razu rozpoczął Pan treningi ze swoimi psami?
Nie, nie miałem wtedy jeszcze swoich psów. Pierwsze próby, canicross czyli bieg z psem, potem jazda z dwoma psami odbywały się ze zwierzakami pożyczonymi od znajomych. Pierwszego własnego psa dostałem od żony na 40. urodziny, potem sam dokupiłem jeszcze drugiego.

Tomasz Pająki i Zuzanna Pająk - musher z Jasienicy

Ile psów teraz liczy pana stado?
Obecnie posiadamy 13 psów - 11 psów rasy Alaskan Husky, z czego 10 jest biegowo czynnych oraz dwa Greystery. Jeden z nich 11-letni staruszek biega jeszcze na krótkich dystansach - jest z nami i będzie z nami już do końca.

Udało się Panu zarazić swoją pasją córkę, która także zaczyna odnosić sukcesy w tym sporcie.
Mushing - stał się dla nas sportem rodzinnym. Na większość treningów i na wszystkie zawody jeździmy całą rodziną - ja, żona i nasze dwie córki. Czynnie startuję ja i córka Zuzia. Zaczęliśmy trenować praktycznie w tym samym momencie. Córka dostała jednego psa do startów w canicrossie oraz na rowerze i hulajnodze. Na treningi zawsze jeździmy wspólnie.

Gdzie zazwyczaj trenujecie, czy można was spotkać u nas w Beskidach?
Na początku trenowaliśmy w Jasienicy, na gospodarstwie sąsiada, gdzie mieliśmy do pokonania dwukilometrową pętlę. Z uwagi na to, że do treningów potrzebne są dużo większe odległości, przenieśliśmy się do naszego klubu pod Opolem oraz do lasów w Rudzie Raciborskiej. Niestety w Beskidach ciężko jest zorganizować jakąś pętlę z powodu dużej ilości powalonych drzew.

Ile czasu Pan poświęca na treningi?
Nasz sezon rozpoczyna się wczesną jesienią - na przełomie sierpnia i września. Wszystko oczywiście uzależnione jest od temperatury na zewnątrz, gdy spada ona poniżej 15 stopni, zaczynamy trenować cztery razy w tygodniu. Na początku odcinki są krótkie ok. 1,5-2 km, a następnie w zależności od obniżania się temperatury, czas treningów i odległości są stopniowo wydłużane. Długości tras uzależnione są także od rodzaju dyscypliny jaką się trenuje: sprinterskie to 4 do 6 km, midowe - 25 do 30 km oraz longowe - 50 do 60 km. Treningi zaczynamy siłowo, ponieważ psy muszą wyćwiczyć mięśnie - obciążenie na wózku wynosi ok. 30 kg na psa. Następnie przez ok. 1,5 miesiąca jest trening wytrzymałościowy, a na końcu szybkościowy.

A w jakich dystansach Pan się specjalizuje?
Dwa poprzednie sezony specjalizowałem się w midzie - czyli etapy 20-25 kilometrowe. W tym roku ze względu na to, że przygotowywaliśmy się z córką do imprez sprinterskich, skupiłem się na treningach do 14-15 km, a córka 6-9 km.

Na zawodach startujecie pojedynczo, czy ze startu wspólnego?
W zależności od tego jak są zorganizowane zawody, zawodnicy startują co 30 sekund, co minutę lub co dwie minuty - zależy to od ilości zaprzęgniętych psów. Zawody jesienne i wiosenne są zazwyczaj 2-etapowe, a zimowe nawet 4- etapowe - podczas tych drugich psy przebiegają nawet 100 km w ciągu weekendu.

Tomasz Pająk - musher z Jasienicy

Czy zawsze trenuje Pan i biega ze swoimi własnymi psami?
W klubie wszyscy dobrze się znamy i trenujemy wspólnie. W tym sezonie przygotowując się do Mistrzostw Świata psów rasowych, przy okazji moich treningów, trenowałem sześć psów grenlandzkich od znajomego, który ma ich aż 14. Jest to zupełnie inne doświadczenie, inny rodzaj psa, inna prędkość i zachowanie. To psy należące do tzw. rasy pierwotnej, nie są tak szybkie jak moje, lecz dysponują ogromną siłą. Dzięki temu, że pomagamy sobie wzajemnie na treningach, czy na zawodach, znamy te psy, a one nas. W każdym razie nie ma czegoś takiego, że ktoś przyjeżdża na zawody i pożycza sobie psa lub psy.

Startujemy na Słowacji, w Czechach na zawodach partnerskich pod granicą austriacką, niemiecką. W 2018 r zostałem Mistrzem Słowacji w kategorii mid w Zubercu. Od 3 sezonów jesteśmy Mistrzami Polski w klasie 6 psów, zdobyliśmy Puchar Polski  w kategorii 8 psów oraz w kategorii śnieżnej Mistrza Polski w sprincie w kategorii 6 psów.

W ślady ojca najwyraźniej poszła także córka Zuzanna Pająk - uczennica Technikum Ekonomicznego w Bielsku-Białej - trenuje z tatą od 2017 roku i może pochwalić się sporymi osiągnięciami.

Zuzanna Pająk trenuje wraz z ojcem

Czym różnią się Twoje treningi od treningów taty?
Zuzia Pająk:
Młodzi na pewno mają więcej odwagi ponieważ dzieci mniej myślą niż dorośli (śmiech). Dorosła osoba wcześniej dobrze przemyśli każdą decyzję, zwłaszcza czy jest bezpieczna. Dzieci też są lżejsze, więc pieskom jest łatwiej ciągnąć zaprzęg. Różnica w treningach wynika także z tego, że ja trenuję sprint, a tata mid. Całkiem inaczej biega się z jednym lub dwoma psami, a całkiem inaczej z sześcioma lub ośmioma, gdzie na trasie trzeba wiele rzeczy przewidywać i być bardziej przezornym.

Jak wygląda podział poszczególnych klas na zawodach w twojej grupie wiekowej?
Z.P.: Mamy po kolei: canicross - biegacz z psem, bikejoring - rower z psem, scooter - hulajnoga z jednym lub dwoma psami, mały zaprzęg - wózek trójkołowy z 3-4 psami, duży zaprzęg - wózek czterokołowy z 6-8 psami.

Jak wygląda opieka nad psami w okresie pomiędzy zawodami?
Z.P.: Między zawodami także trenujemy, ale są one duże lżejsze. Im wyższe temperatury tym dystans jest mniejszy. A na co dzień psy biegają sobie luzem po ogrodzie i odpoczywają. Jeśli chodzi o higienę to nie trzeba ich czesać ponieważ mają krótką sierść. Kąpane są raz w roku, w maju, a na co dzień mają w okolicy rzeczkę, gdzie w upalne dni lubią poszaleć (śmiech). Ciągłe treningi zimą oraz zawody w głębokim śniegu i na mrozie wystarczą by utrzymać czystą sierść i całe ciało.

A jak wygląda dieta psów w sezonie?
Z.P.: Około dwie godziny przed treningiem psy są pojone wodą z jakimś izotonikiem specjalnie przeznaczonym dla psów, a dopiero po treningu pieski dostają jeść. Nie są to karmy sklepowe, lecz specjalna karma dla psów sportowych Jedzą przede wszystkim surowe mięso. Dodatkowo stosujemy też różnego rodzaju suplementy.

Zuzanna Pająk

Wróćmy jeszcze do zawodów, jak wyglądają w przypadku kategorii dziecięcych?
Z.P.: Dla małych dzieci dyscypliny są jakby otwarte, bardziej przypominają zabawę. Chodzi tutaj bardziej o zachęcenie tych dzieci do poznania psów i samego sportu. Dystans na zawodach nie przekracza 0,5 km. Juniorzy mają ok 1-2,5 km dystans do przebiegnięcia. Natomiast dorośli zawodnicy muszą przejechać wiele kilometrów zanim zostaną zawodnikami licencjonowanymi małych lub dużych zaprzęgów i móc startować w Pucharze.

Czego się zwykle życzy musherom?

Tomasz Pająk: Szczęśliwego powrotu do miejsca startu. Chodzi o to, żeby psy i musher był zdrowy, a przede wszystkim psy. Musher nie istnieje bez psów. Psy są podstawą tego, aby ten sport uprawiać. Musher po starcie jest zdany tylko na siebie i na psy z którymi biegnie. Jest taki zwyczaj, że przed startem podchodzi zawodnik do zawodnika i jeden od drugiego dostaje kopniaka na szczęście, potem przybija się "piątkę" (śmiech) .

Dziękuję za rozmowę


komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%