- Tuż pod zboczami wyniosłej grupy Klimczoka rozłożył się stary i malowniczy Cygański Las, pełen wytwornych will i restauracyj oraz pięknych alej i promenad, miejsce wypoczynku dla Bielszczan, którzy tu w każde święto przybywają tłumnie na rozrywkę i świeże powietrze - pisał zachęcająco przed 86 laty Zygmunt Lubertowicz, autor „Turystycznego przewodnika po Beskidzie Śląskim i Małym”.
Kronikarz, jakich mało
Wydana w 1937 roku w Katowicach i obficie już cytowana na naszych łamach 213-stronicowa książka w formacie kieszonkowym stanowi do dziś niezwykle cenne świadectwo tamtej epoki. Warto przypomnieć, że żyjący w latach 1883-1958 Lubertowicz był znanym prozaikiem, poetą i publicystą, a zarazem skrupulatnym kronikarzem czasów dwudziestolecia międzywojennego.
Pełnił m.in. funkcję prezesa bielskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Od 1927 roku był zaś długoletnim nauczycielem języka polskiego w Państwowym Gimnazjum Polskim w Bielsku, które po II wojnie światowej przeobraziło się w Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika. Imię Lubertowicza nosi od dawna ulica w bezpośrednim sąsiedztwie licealnego gmachu.
Turystyczny przewodnik sprzed 86 lat zawiera nie tylko szczegółowe prezentacje wędrownych szlaków i charakterystyki wielu schronisk górskich, ale także barwne opisy ciekawych miejsc i zakątków u stóp Beskidów. Znalazły się one w specjalnym rozdziale „Przechadzki w okolicy Bielska i Białej”.
[ZT]4937[/ZT]
Atrakcje Cygańskiego Lasu
- Do Cygańskiego Lasu wiedzie droga wprost ze stacji kolejowej w Bielsku tramwajem elektrycznym przez miasto (koło 25 minut). Na obszernej polanie otoczonej leśnymi zboczami Stefanki znajduje się znana restauracja „Emmenhof”. Droga do niej prowadzi od stacji tramwajowej w Cygańskim Lesie przez polanę leśną za zielonemi znakami (30 minut) - informował czytelników Lubertowicz.
Miłośnicy beskidzkich spacerów mogli się też dowiedzieć, że „z Cygańskiego Lasu prowadzą do pięknego schroniska Beskidenverein na Szyndzielni (Kamienicka Płyta) i dalej na Klimczok, czy do schroniska Beskidenverein na Magórze, dwie drogi: jedna tzw. „telefoniczna”, wygodniejsza, wprost z leśnej stacji tramwajowej za żółtemi znakami (2 ½ godz.); druga krótsza, ale bardziej stroma obok leśniczówki na Dębowcu (Baumgärtel) za czerwonemi znakami (2 ¼ godz.)”. Autor skrupulatnie rozróżniał polskie schroniska górskie od obiektów wzniesionych przez niemiecką organizację turystyczną Beskidenverein, która funkcjonowała od 1893 roku.
Godny uwagi jest opis wędrownej trasy z Bielska przez Kamienicę na górę Dębowiec. Wiodła ona – czytamy w książce – „ze stacji kolejowej w Bielsku wprost do Polskiego Gimnazjum, skąd ulicą Parkową koło gmachu Straży Pożarnej na ulicę Grunwaldzką, następnie ulicami Londzina i Konopnickiej, koło koszar, kąpieliska i cmentarza żydowskiego, do gościńca cieszyńskiego. Przekroczywszy gościniec cieszyński koło restauracji „Orient” z jednej, a baraków wojskowych z drugiej strony (lewa), wchodzimy na drogę wiejską w Aleksandrowicach, prowadząca na lewo ku Kamienicy. Przy gospodzie gminnej skręcamy i podążamy na prawo drogą ku strzelnicy wojskowej koło dwóch kościołów i szkoły pod górę. Przed strzelnicą skręcamy na lewo i za czerwonemi znakami dochodzimy do schroniska na górze Dębowiec. Jest to droga urozmaicona, która prowadzi przez piękne dzielnice Bielska i przez malownicze wsi podmiejskie (razem niecałe 1 ½ godz.)”.
Ten fragment książki wydaje się po latach szczególnie intrygujący, bo dziś już przecież nie ma wielu historycznych obiektów, o których w 1937 roku pisał z topograficznym znawstwem terenu Lubertowicz. Nostalgiczny charakter ma także opis szlaku wędrownego z Cygańskiego Lasu do Wapienicy i Doliny Ludwiki, wywodzącej swoją nazwę od imienia zafascynowanej tym zakątkiem małżonki dawnego księcia bielskiego (miejsce to znane jest także pod nazwą Dolina Luizy - przyp. red). Owa dolina wyróżniała się zbudowaną tam zaporą wodną, stanowiącą – jak stwierdzał autor – „chlubę Bielska”, zapewniającą miastu ok. 12 tysięcy metrów sześciennych wody na dobę.
Kosztowna zapora wodna
– Kosztowała ona około 12 miljonów złotych. Pracowało tu dziennie koło półtora tysiąca ludzi, a dzieło należy do największych w ostatnich latach inwestycji w Polsce. Zapora pochłonęła nie tylko wszystkie zasoby finansowe bogatego miasta, ale stała się też i powodem ciężkich długów, które obecnie Bielsko z trudem spłaca – wyjaśniał dobrze obeznany z ówczesnymi realiami Lubertowicz.
– Dolina Ludwiki została nazwana Doliną Marszałka Pilsudskiego, a zapora uzyskała imię Prezydenta Rzeczpospolitej, Ignacego Mościckiego – donosił autor książki. Czytelnicy mogli przeczytać, że można dotrzeć do tego miejsca na kilka różnych sposobów, w tym m.in. „drogami polnymi z Bielska przez Kamienicę albo ścieżkami przez Stare Bielsko lub też koleją do Wapienicy i stąd za niebieskiemi znakami od gospody Gabrysia do restauracji w Dolinie Ludwiki (stacja autobusowa), a następnie drogą do zapory”. Eskapada może zająć co najwyżej 3 godziny – czytamy w wydanej przed 86 laty książce.
Obiekty wodne, potoki i rzeki wzbudzały w ogóle duże zainteresowanie jej autora. Wyjawił on m.in., jak dojść do źródeł Niwki, dopływu Białki. – Od leśniczówki w Białej w górę potoczku zdążamy przez wyrąb, a potem lasem za znakami niebieskiemi w pół godziny miłą serpentyną dochodzimy do pięknie ocembrowanego źródła Niwki – komunikuje z nieukrywaną satysfakcją Lubertowicz, dla którego beskidzkie wędrówki były bez wątpienia życiową pasją.
[ZT]5225[/ZT]
P.S. Poprzednie odcinki naszego cyklu opartego na historycznych opowieściach Lubertowicza z 1937 roku wywołały spore zaciekawienie wielu czytelników. Uwagi i opinie kierowane do redakcji dowiodły dużego odzewu społecznego mieszkańców Bielska-Białej. Skontaktowała się z nami m.in. Barbara Gruca-Łęgowska, wnuczka autora „Turystycznego przewodnika po Beskidzie Śląskim i Małym”. Wyraziła ona ogromne zadowolenie z faktu, że wydawnicze dzieło jej dziadka nie zostało zapomniane. Korzystając z cennej okazji pragniemy gorąco podziękować naszej czytelniczce za ciepłe słowa i życzyć jej długich lat życia w nastroju niesłabnącej fascynacji pięknem i urodą Beskidów.
[Tekst ukazał się w styczniowym wydaniu miesięcznika Senior BB]
2 0
Kiedyś mieszkańcy naszego miasta bardziej doceniali to co mają. Mieszkamy w pięknym mieście, wokół którego roztaczają się piękne okolice dlatego warto to podkreslać na każdym kroku.👍👍