Jak przedrzeć się przez tzw. „zieloną granicę”? Takie zadanie mieli do wykonania podczas II wojny światowej odważni kurierzy z ruchu oporu, utrzymujący łączność między okupowaną Polską a emigracyjnym rządem RP w Londynie. Postanowiłem przyjrzeć się z bliska tajnym niegdyś szlakom kurierskim i przerzutowym na górskim pograniczu polsko-słowackim. Nieoczekiwanie natrafiłem na ukryty wśród leśnych drzew rodzinny dom Danuty SZAFLARSKIEJ – znakomitej aktorki teatralnej i filmowej.
Kilkukilometrowa wędrówka wzdłuż uroczego potoku Czercz w Beskidzie Sądeckim (malowniczego dopływu Popradu) umożliwia dotarcie z centrum popularnego i odwiedzanego coraz częściej przez turystów uzdrowiska Piwniczna-Zdrój do Suchej Doliny u podnóża Eliaszówki (1024 m n.p.m.). Tam właśnie znajduje się pomnik upamiętniający wojennych kurierów oraz przewodników górskich, którzy w latach 1939-1944 organizowali – z narażeniem własnego życia – ryzykowne przerzuty ludzi, broni, wiadomości i pieniędzy na trasie z Warszawy do Budapesztu. Szlak wiedzie m.in. pomiędzy gospodarstwami Kosarzysk, peryferyjnego osiedla górskiego Piwnicznej-Zdroju.
Na skraju lasu w terenie nadgranicznym stoi tam sobie drewniany dom rodzinny Danuty Szaflarskiej. Myślę, że nie ma chyba nikogo w naszym kraju, kto nie znałby tej wybitnej artystki. Żyła 102 lata i za-istniała w świadomości społecznej dwiema pamiętnymi rolami, oddzielonymi od siebie niebagatelnym dystansem czasowym prawie sześciu dekad. Z pochodzenia była zaś, co warto tu dobitnie odnotować, beskidzką góralką z Małopolski.
W górskim otoczeniu
Przyszła na świat w 1915 roku w Kosarzyskach, które były wówczas samodzielną miejscowością. Od południa otacza ją rozległy grzbiet gra-niczny Eliaszówki, a od północy – Wielki Rogacz (1182 m n.p.m.) i Niemcowa (1001 m n.p.m.). Tam spędziła swoje dzieciństwo. Jej rodzice byli nauczycielami w miejscowej szkole wiejskiej. Cała familia (rodzice i troje dzieci) mieszkała w domu usytuowanym nieopodal szkoły. Mała Danusia chodziła boso i mówiła po góralsku, jak jej koleżanki z chłopskich domów. Chętnie spędzała czas z wiejskimi dziećmi. Razem z nimi pasła bydło czy owce, cieszyła się prostymi zabawami i polnymi igraszkami.
Dziecięcy bunt
– Zawsze byłam dzikim stworzeniem, rodzice dawali mi zupełną swobodę. Nie wiedzieli po prostu, co my wyrabiamy. Mój buntowniczy charakterek ujawnił się już, gdy byłam mała. Miałam półtora roku, kiedy zmarła moja czteroletnia siostra. Rodzice po-słali mnie wtedy do dziadków do Krakowa, ale dziadkowie nie mogli ze mną wytrzymać. Kiedy stawiano mi na stole coś do zjedzenia, natychmiast to zrzucałam. A w nocy – ponieważ tam już był prąd – cały czas kazałam lampę świecić, gasić, świecić, gasić. Jeśli nie wykonywano mojego rozkazu, urządzałam piekło. Myślę, że to był protest przeciwko temu, że nie mogłam mieszkać z rodzicami na wsi – opowiadała po latach w zaskakująco szczerym wywiadzie prasowym dla miesięcznika „W drodze”. W wieku 9 lat przeprowadziła się wraz z rodziną (po śmierci swojego ojca) do kamienicy w Nowym Sączu. Uczęszczała tam do prywatnego gimnazjum matematyczno-przyrodniczego dla dziewcząt. Nałożyło to na nią jednak przykry obowiązek …chodzenia w butach. Z czasem musiała się całkowicie rozstać z wiejskimi upodobaniami i zwyczajami z okresu dzieciństwa.
Kariera pomimo małych oczu
Potem była szkoła teatralna w Warszawie, naznaczona – powiedzmy to otwarcie – siłą charakteru i talentu Aleksandra Zelwerowicza, wielkiego aktora i wymagającego nauczyciela, który powiedział kiedyś Szaflarskiej: „ma Pani za małe oczy jak na aktorkę”. Nie przeszkodziło jej to wszakże w uzyskaniu dyplomu aktorskiego. 14 września 1939 roku debiutowała w wileńskim „Teatrze na Pohulance” w roli Pernette w spektaklu „Szczęśliwe dni” w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego. Podczas kolejnego przedstawienia, 17 września, w dniu napaści Związku Sowieckiego na Polskę, słychać było w wileńskim teatrze świst pocisków oraz huk artylerii. Przerażona publiczność opuszczała widownię, lecz aktorzy dokończyli występ, wierni niewzruszonej zasadzie Zelwerowicza: „Nigdy nie przerywać przedstawienia”.
Wojenne dolegliwości
Po czerwcowym ataku Niemiec na Rosję Sowiecką w 1941 r. powróciła z Wilna do Warszawy. Nie chciała występować w teatrach działających pod auspicjami niemieckich okupantów. Grała natomiast w teatrach konspiracyjnych (1942-1943), wystawiających sztuki na tajnych przedstawieniach w prywatnych mieszkaniach oraz w teatrze frontowym Armii Krajowej (1943-1945). Pod pseudonimem „Młynarzówna” brała udział w Powstaniu Warszawskim w 1944 r. jako łączniczka (adiutantka) Jana Ciecierskiego ps. „Rosień”. Potem musiała uciekać ze Śródmieścia wraz z matką, roczną córką i mężem. Występowała pod fikcyjnym nazwiskiem „Danuta Nowak” na koncertach dla walczących powstańców i ludności cywilnej.
Artystyczna długowieczność
W latach powojennych była uważana za czołową amantkę polskiego kina. Odnotujmy z dziennikarskiej rzetelności, że miała w życiu dwóch mężów – pianistę Jana Ekiera i spikera radiowego - Janusza Kilańskiego. Zasłynęła ponad 40 frapującymi rolami filmowymi i ponad 80 kreacjami teatralnymi. Zagrała z powodzeniem m.in. rozśpiewaną Halinę z patriotycznej rodziny warszawskiej w „Zakazanych piosenkach” (1947) w reżyserii Leo-narda Buczkowskiego, a po latach – babcię Lucy Wilskiej, amerykańsko-polskiej bohaterki popularnego serialu telewizyjnego „Ranczo” (2006) w reż. Wojciecha Adamczyka. Ponadto dała się też poznać dzięki świetnym kreacjom aktorskim w kilku innych filmach: „Skarb” Leonarda Buczkowskiego (1948), „Dziś w nocy umrze miasto” Jana Rybkowskiego (1961), „Tydzień z życia mężczyzny” Jerzego Stuhra (1999) oraz „Ile waży koń trojański?” Juliusza Machulskiego (2008). W interesującym serialu „Lalka” Ryszarda Bera (1977) wcieliła się natomiast w postać Misiewiczowej, matki Heleny Stawskiej.
Była najdłużej pracującą i żyjącą polską aktorką. Zmarła w 2017 roku. Urna z jej prochami spoczęła w Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie. Warto zajrzeć do Kosarzysk w Beskidzie Sądeckim, by na własne oczy przekonać się o górskich korzeniach znanej artystki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz