Zamknij

Melpomena w opałach - mało znane karty z historii bielskiego teatru (cz. 3)

08:00, 01.04.2024 . Aktualizacja: 08:07, 27.04.2024
Skomentuj PLUTOS Arystofanesa reż. Thanasis Theologis - scena zbiorowa. klęczy Adam Myrczek - 1990 PLUTOS Arystofanesa reż. Thanasis Theologis - scena zbiorowa. klęczy Adam Myrczek - 1990

Tylko raz w dziejach Teatru Polskiego w Bielsku-Białej zdarzyło się, że kierował nim były oficer Ludowego Wojska Polskiego – Alojzy NOWAK. W dodatku – dawny adiutant komunistycznego dygnitarza w mundurze, Aleksandra Zawadzkiego, któremu przyspieszony awans z sierżanta na generała zajął zaledwie 9 miesięcy w trakcie II wojny światowej.

Politruk, aktor, reżyser

Nowak pełnił niegdyś u jego boku rolę oficera do specjalnych poruczeń. Pochodził z Marklowic k/Wodzisławia Śląskiego. Był dyrektorem bielskiego przybytku Melpomeny w latach 1973-1982, a więc m.in. w burzliwym okresie stanu wojennego, wprowadzonego w Polsce – przypomnijmy – przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

Tamta epoka obfitowała w zdarzenia dramatyczne, także w Bielsku-Białej. Na szczęście – dyrektor teatru w tym trudnym okresie był w latach swojej młodości nie tylko wojennym politrukiem w komunistycznej armii gen. Zygmunta Berlinga, ale i aktorem w Teatrze Żołnierza I Korpusu w ZSRR. Później ukończył nawet studia reżyserskie w Leningradzie (1949-1954), do których zresztą został odgórnie oddelegowany. Chciał studiować w Łodzi, ale nic z tego nie wyszło.

Jakie oblicze repertuarowe miała beskidzka placówka sztuki scenicznej pod jego kierunkiem? – Teatr nie zapominał o obowiązujących zaleceniach komunistycznej władzy i upodobaniach widowni. Podporządkowany politycznemu i urzędniczemu systemowi kontroli, poddany – podobnie jak wszystkie pozostałe teatry w Polsce – koniunkturalnej manipulacji, był niejednokrotnie sprowadzany do roli ideologicznego pasa transmisyjnego ówczesnej władzy – czytamy w obszernej monografii Andrzeja Linerta pt. „Teatr Polski w Bielsku-Białej w latach 1945-2000”.

Komunistyczna indoktrynacja nie była jedynym mankamentem, który wtedy dawał o sobie znać w TP. Za dyrekcji Nowaka miał on ponadto opinię placówki wyróżniającej się najniższymi gażami aktorskimi w kraju. W tych warunkach odnotowano jednak kilka satysfakcjonujących sukcesów frekwencyjnych. Wystawiony aż 132-krotnie spektakl „Bolek i Lolek – wyprawa kosmiczna, jakiej świat jeszcze nie widział” w reżyserii Mieczysława Dembowskiego (prapremiera -1974) obejrzało w sumie 81.002 widzów.

Plakat spektaklu / fot. Encyklopedia Teatru Polskiego

Spore zainteresowanie publiczności wzbudziła też farsa obyczajowa Ryszarda Latki pt. „Tato, tato, sprawa się rypła” (1977) w reżyserii Alojzego Nowaka (120 przedstawień, 54.049 widzów). – O powodzeniu tego widowiska scenicznego zdecydowała nie tylko jego komediowa forma, ale i zjawisko rodzącego się w latach siedemdziesiątych snobizmu posiadania wszelkiego rodzaju dóbr materialnych, bez umiejętności i potrzeby korzystania z nich – pisał intrygująco w swojej książce Andrzej Linert.

Od Sofoklesa do komunistycznej biedy

W schyłkowym okresie istnienia PRL pojawił się w dyrektorskim gabinecie Jan SYCZ. Zarządzał on bielską placówką teatralną w latach 1983-1988. Wcześniej dał się poznać m.in. jako reżyser „Antygony” Sofoklesa na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach (feministyczną wersję antycznego dramatu greckiego sprzed 2500 lat zaprezentowano notabene w zeszłym miesiącu w bielskiej BANIALUCE). Przygnębiające warunki życia w kraju nie sprzyjały jednak fascynacjom artystycznym. Antyczna muza przestała jakby czuwać nad artystami.

– Jak ja mam grać dumną, wspaniałą, pełną żarliwego patriotyzmu postać Żółkiewskiego, kiedy na godzinę przed przedstawieniem stoję dwie godziny w rozpyskowanej do granic chamstwa kolejce za papierem toaletowym? – pytał retorycznie w 1984 roku Kazimierz Czapla, jeden z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia w bielskim zespole artystycznym. Niesamowicie szczery wywiad z nim opublikowano przed 40 laty w „Informatorze kulturalnym województwa bielskiego”, co w tamtych czasach było chyba sensacyjnym przejawem nieuwagi komunistycznych cenzorów prasowych.

Scena w stolicy Podbeskidzia wzbogaciła się wtedy o kilka nowych twarzy – Grażynę Bułkę, Jadwigę Grygierczyk, Bożenę Micherdę i Jacka Twardowskiego. Ich obecność przyczyniła się niewątpliwie do uatrakcyjnienia oblicza teatru. Repertuar powiększył się zaś o widowiska muzyczne, w tym m.in. mozartowskie pozycje – „Noc w operze” w opracowaniu muzycznym znanego rockmana Józefa Skrzeka oraz „Bastien i Bastienne”. Skrzek zadbał również o muzyczną oprawę „Ani z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery w reżyserii Henryka Adamka. Spektakl zaprezentowany w 1986 roku doczekał się 148 przedstawień, które obejrzało 68.685 widzów.

Pożegnanie z marksizmem

Czasy przełomu ustrojowego w Polsce towarzyszyły w Bielsku dyrektorskim rządom Wacława JANKOWSKIEGO (1988-1991). Należał on do pokolenia twórców teatralnych, którzy swoje studia na Wydziale Reżyserii PWST w Warszawie (renomowanej uczelni artystycznej) poprzedzili latami praktyki aktorskiej. Warunki działalności teatru zmieniły się radykalnie – zniknęła upiorna cenzura przedstawień scenicznych. Znienawidzony powszechnie Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie trafił wreszcie do lamusa historii.

W udzielonym wywiadzie prasowym nowy dyrektor zadeklarował stanowczy zamiar prezentowania „utworów dotykających naszych bolesnych spraw, szarpiących trzewia, dających do myślenia”. Odżegnywał się od pomysłu prowadzenia dwutorowych działań placówki. – Nie może istnieć teatr osobno dla inteligencji, a osobno dla robotników i chłopów. To nonsens – tłumaczył w rozmowach z dziennikarzami.

W samej placówce rozgorzał jednak silny konflikt. Jankowski nie umiał po prostu dogadać się z większością zespołu artystycznego. Rzutowało to na pracę teatru. Na uwagę zasługiwała bezspornie w takich niesprzyjających realiach prapremiera „Cyklopa” Władysława Terleckiego w reżyserii samego Jankowskiego. W głównej roli margrabiego Wielopolskiego wystąpił gościnnie Józef Nalberczak. Spektakl z 1989 roku był elementem społecznej dyskusji nad kształtem formułującej się nowej Polski.

– Wielopolski szukał dla Ojczyzny innych, niż walka sposobów wyzwolenia. Przegrał, bo przeciw niemu była potęga tych, którzy drogę do wolności widzieli tylko w krwawej narodowej łaźni – oceniał wyraziście Stanisław Bubin, recenzent teatralny „Dziennika Zachodniego”. Trzeba jednak podkreślić, że widowisko nie przyciągnęło do teatru licznej publiczności. Wystawiono je tylko 19 razy dla 3977 widzów.

Teatr w nowych czasach

W wolnej Polsce kierowali bielskim przybytkiem Melpomeny kolejno: Marek GAJ (1991-1997), Henryk TALAR (1997-1999), Tomasz DUTKIEWICZ (1999-2005) i Robert TALARCZYK (2005-2013). Od 11 lat zarządza zaś teatrem nieprzerwanie Witold MAZURKIEWICZ. Nie było nigdy tajemnicą, że każdy z nich charakteryzował się inną osobowością artystyczną.

ŻYD w reż. Roberta Talarczyka - premiera 2008 roku - na zdjęciu: Kazimierz Czapla, Grzegorz Sikora, Tomasz Lorek

Pierwszy z nich był twórcą nieszablonowym – architektem (absolwentem Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej) i reżyserem (ukończył studia na Wydziale Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST). W 1984 roku Andrzej Wajda powierzył mu asystenturę przy realizacji „Zbrodni i kary” Dostojewskiego w Starym Teatrze w Krakowie. Dla bielszczan najbardziej znany jest natomiast – jak można sądzić – Henryk Talar. Pochodzi on z Kóz k/Bielska, a w mieście nad Białą uczęszczał do średniej szkoły o profilu ściśle technicznym. Po ukończeniu studiów artystycznych w krakowskiej PWST stał się znanym i cenionym w całym kraju aktorem teatralnym i telewizyjnym.

Dyrektor teatru z przełomu wieków to z kolei aktor i reżyser, który po zakończeniu swojej beskidzkiej misji kierował przez wiele lat Teatrem KOMEDIA w Warszawie. Tomasz Dutkiewicz, wywodzący się z Gdyni, nie zerwał swoich kontaktów z bielską sceną, bo od czasu do czasu reżyseruje tu nadal niektóre przedstawienia. Robert Talarczyk to natomiast aktor, scenarzysta, reżyser i dramaturg, który po odejściu z bielskiej placówki objął funkcję dyrektora Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Jest nim do dziś.

W okresie rządów Henryka Talara zapisała się w pamięci bielskiej publiczności brawurowa inscenizacja „Zemsty” Aleksandra Fredry w reżyserii samego dyrektora (1997). Kultowa polska komedia z gwiazdorskim udziałem Kazimierza Czapli (Cześnik Raptusiewicz), Cezariusza Chrapkiewicza (Rejent Milczek) i Zbigniewa Kuby Abrahamowicza (Papkin) została wystawiona w teatrze 102 razy dla 38.752 widzów. Donośne salwy śmiechu na widowni nie ustawały ani na chwilę w trakcie przedstawienia. Była to prawdziwa perełka gry aktorskiej!

Afisz teatralny ze spektaklu ZEMSTA w reż. Henryka Talara - 1997 r.

Bardzo zabawne były też liczne komedie i farsy obyczajowe, które znalazły się w ofercie repertuarowej teatru w okresie dyrektorskich rządów Mazurkiewicza. Nie usiłował on jednak nigdy przekształcić beskidzkiego przybytku Melpomeny w teatr humoru i rozrywki. Od 2013 roku tworzy on konsekwentnie teatr eklektyczny, prezentujący widzom m.in. spektakle Szekspira czy Czechowa, nie wyłączając widowisk muzycznych pokroju musicalu ZORBA. Teatr Polski w Bielsku-Białej niejedno ma imię!

 

(.)

- bielszczanin zamiejscowy. Urodzony i wychowany w Bielsku-Białej, ale mieszkający obecnie w Gliwicach, utrzymujący jednak żywe kontakty z rodzinnym miastem. Zafascynowany historią i szeroko pojętą kulturą (teatr, muzyka, estrada). Recenzent muzyczno-teatralny miesięcznika społeczno-kulturalnego "SLASK" z redakcją w Katowicach, zrzeszony w Górnośląskim Towarzystwie Literackim. Prezenter estradowy i radiowy, animator kultury. Jest znany m.in. z propagowania ambitnych gatunków muzyki. Zdeklarowany przeciwnik disco-polo!

Zbyszek Lubowski

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%