Psycholodzy biją na alarm: wielu młodych już dziś potrzebuje terapeuty czy psychologa, bo skutki długotrwałego nauczania zdalnego w szkołach są ogromne. Nie chodzi tu tylko o kwestie przekazywania wiedzy i jej nabywania. Młodym przez cały rok nauczania zdalnego zabrakło nie tylko właściwego wychowania, ale realizacji tak fundamentalnych potrzeb jak kontakt z drugim człowiekiem i przynależność do grupy.
Nauka zdalna jest z pewnością doświadczeniem problematycznym. Młodzież została wyrwana ze środowiska, do którego była już przyzwyczajona. Musiała bardzo szybko przestawić się na nowy tryb pracy. Niestety nie działo się to w próżni - podobne procesy adaptacji do nowej rzeczywistości przechodzili także nauczyciele i rodzice, a to tym mocniej odbijało się na dzieciach, które niekiedy były pozbawione należytego wsparcia w tak trudnej sytuacji
– przekazał nam w rozmowie Łukasz Remisiewicz, autor książki "Egzamin w perspektywie socjologicznej, interesujący się socjologią edukacji.
Dodał, że uczniowie i nauczyciele podczas nauczania zdalnego korzystali jedynie z protez prawdziwego kontaktu - programów i aplikacji, które nie zaspokajają potrzeb współobecności i współodczuwania. Psycholodzy i studenci Dolnośląskiej Szkoły Wyższej przeprowadzili badania, z których wynika, że 44 procent nastolatków ma objawy depresji. Powodem są m.in. izolacja od rówieśników, trudności w szkole, kompleksy, odrzucenie przez grupę, ale też sytuacja domowa, w tym przemoc.
Wszelkie kontakty przeniosły się do internetu, który nie jest w stanie zastąpić bezpośrednich spotkań, przytulenia, rozmowy w cztery oczy. Upadają przyjaźnie, które często trwały już parę szkolnych lat. Niestety, nauka zdalna też rozleniwia. Młodzi ludzie nie widzą powodów, by wstawać z łóżka, nie mają motywacji. Rodzi się depresja. Stres potęgują sytuacje, gdy nauczyciel wymaga odpowiedzi przy włączonej kamerce. Dla młodych ludzi istotny jest wygląd i ich otoczenie, to, z jakiego domu pochodzą
– zdradził nam nauczyciel języka polskiego.
Największy problem z powrotem do świata realnego mają ci uczniowie, którzy nie potrafili się sami zmotywować do nauki i potrzebowali "motywacji zewnętrznej", stałego monitoringu i indywidualnej instrukcji. Takiego zdania jest socjolog zainteresowany przede wszystkim społecznymi procesami oceniania i szkolnictwem, Łukasz Remisiewicz. Uważa, że mimo wszystko zdawalność matury w tym roku będzie wynosić około 80% .
Przy wszystkich minusach zdalnej edukacji, nie sposób nie wspomnieć o brakach w wiedzy, jakie ta edukacja powoduje. Od początku lekcji zdalnych starałem się powtarzać uczniom, że sytuacja, w jakiej się znaleźli, jest krytyczna i że tak jak ich pradziadkowie za okupacji, uczą się teraz dla siebie. Nie dla nauczyciela, czy dla rodziców, czy dla ocen, ale dla własnej przyszłości. Być może są uczniowie, którzy to rozumieją, ale nie łudzę się, że jest to większość. Dla wielu lekcje online nie są lekcjami, tylko zwykłym czasem wolnym. Nawet jak logują się na lekcje, to w tym czasie grają w gry, siedzą na czatach albo w mediach społecznościowych, oglądają „Ekipę” na YouTube, oddają się innym rozrywkom. Wiedzą, że nie sposób jest ich upilnować jak w szkolnej ławce i mają rację
– wyznał nam polonista. Nie ma wątpliwości, że to odbije się na pewno na wynikach matur.
Brak bezpośredniej kontroli, przymusowy lockdown, brak kontaktu z rówieśnikami i wreszcie nieograniczony dostęp do internetu, również podczas lekcji spowodowały, że wśród młodych nasiliło się zjawisko nazywane FOMO (fear of missing out), czyli strach przed tym, co nas omija.
To choroba cywilizacyjna związana z obawą, że coś naprawdę ciekawego i satysfakcjonującego dzieje się bez naszej wiedzy, ale inne osoby mogą w tym uczestniczyć. FOMO sprawia też, że młodzi panicznie boją się być offline. Teraz, kiedy nauczanie jest częściowo stacjonarne, na jaw może wyjść skala tego problemu. Problemem może okazać się nagle, że telefony muszą być wyłączone i zamiast być stale w rękach uczniów, na kilka godzin muszą być odłożone do plecaków. A przecież tyle się teraz dzieje: ktoś cudem znalazł w osiedlowym sklepie loda „Ekipy” albo wystawił papierek po lodzie, ktoś widział przypadkiem Fritza – młodzi nauczyli się trzymać rękę na pulsie. Wciągnięci w świat online. I teraz, jak mają czuć się stabilnie, kiedy najpierw zamknęliśmy ich we własnych telefonach, a teraz im je „wydzieramy”.
Trochę się pogubiłem. Z jednej strony cieszę się, że wreszcie wraca normalność, z drugiej moją normalnością zaczęło stawać się życie takie jak przez ten ostatni rok. Trochę przestałem mieć tematy wspólne z klasą, czasem nie bardzo wiem, o czym z nimi rozmawiać. Właściwie to cały czas widzę, jak przeglądają coś w telefonach. Zresztą, sam tak robię. Uczyć mi się nie chcę, jeśli mam być szczery, bo są ciekawsze rzeczy w sieci
– opowiedział nam jeden z uczniów, który chciał zostać anonimowy.
Czy z każdym kolejnym dniem nauki w szkole, tej prawdziwej, nie tej online, będziemy przekonywać się, jakie skutki wśród młodego pokolenia przyniósł lockdown? Czy wyniki matury ujawnią skalę problemu? 5 lipca dowiemy się, ilu maturzystów poradziło sobie ze zdalną nauką, a dla ilu okazała się po prostu zbyt trudna.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz