Zamknij

Ostatnia przygoda w świecie rozrywki

10:26, 08.04.2022

Ostatnia przygoda w świecie rozrywki

Podobnie jak inne widowiska telewizyjne, realizowane w formule talent-show, także to wzbudza wiele emocji, a on dotarł do półfinału Voice of Senior i – jak sam podkreśla – przeżył ostatnią przygodę swojego życia. W polskiej edycji popularnego formatu – w ustalonym przez regulamin wieku 60 plus – dominują osoby, które wykonywały bardzo różne profesje, ale zawsze marzyły o prawdziwej karierze wokalnej. Równie ważnym argumentem przy doborze uczestników, obok prezentowanego aktualnie poziomu wykonawczego, jest osobowość kandydata.

Jan Tiahnybok, rocznik 1946, z urodzenia krakus, idealnie spełniał te warunki: Pogodny, z dobrą gadką i „nie pierwiosnek” – z odpowiednim, zdobytym przez dziesięciolecia doświadczeniem estradowym i intrygującym epizodem z młodości.

 Nasza znajomość rozpoczęła się w latach sześćdziesiątych. Byłem nie tylko fanem, ale także przyjacielem zespołu. Nosiłem sprzęt, uczestniczyłem w koncertach. Jak to zwykle bywa, zadziałał przypadek – zachorował wokalista, a ja… znałem wszystkie utwory na pamięć, bo byłem na wszystkich zabawach. Zaproponowałem zespołowi, oni zgodzili się na to, żebym zastąpił wokalistę… i okazało się, że dałem radę. Grupa nazywała się Czarne Perły i grała na wieczorkach tanecznych. Po dwóch latach współpracy gitarzysta naszego, dość popularnego w Krakowie zespołu przyprowadził na próbę kolegę ze szkoły muzycznej. Każdy szanujący się zespół beatowy marzył o sekcji dętej, więc nowy kolega, niejaki… Zbyszek Wodecki po pewnym czasie przyniósł instrument swojego ojca, zawodowego trębacza krakowskiej orkiestry, kiedy ten bardzo już wysłużoną trąbkę wyrzucił do kosza. Młody Wodecki naprawił ją, zaklejając chlebem.


W zespole Czarne Perły późniejszy gwiazdor rodzimej estrady trochę śpiewał i grał, także na skrzypcach Beatlesów. W pewnym momencie wyjechał nad morze – jak to się wówczas mówiło – na chałturę, gdzie nagrał piosenkę pt. „Muszelka”. Wkrótce Czarne Perły zakończyły działalność, a Wodecki rozpoczął, trwającą kilkadziesiąt lat, spektakularną karierę solową.   
Wspominki o Czarnych Perłach i znajomości ze Zbigniewem Wodeckim mocno zaintrygowały konkursową komisję, w której zasiadały tuzy polskiej muzyki rozrywkowej: Maryla Rodowicz, Alicja Majewska, Witold Paszt, Piotr Cugowski.   

Zbyszek Wodecki był kapitalnym muzykiem i wokalistą, ale także po prostu przedobrym, przesympatycznym człowiekiem. Kiedy po ponad 30 latach zadzwoniłem do niego z prośbą, żeby przyjechał do naszego Domu Kultury w Lipniku, od razu zgodził się na godzinny koncert jedynie za zwrot kosztów za benzynę. Na finał razem zaśpiewaliśmy „Muszelkę”.

Na początku lat siedemdziesiątych Jan Tiahnybok przyjechał za miłością z Krakowa do Czechowic-Dziedzic. W bielskim Domu Kultury Włókniarzy na stałe zatrudnił go w 1974 roku ówczesny dyrektor placówki Andrzej Binek. W zawodowym życiorysie Jana pojawiła się Kapela Podwórkowa, z którą w Dzień Kobiet hurtowo odwiedzali włókniarskie zakłady (W Bielsku-Białej było wtedy aż 16 zakładów branżowych). Grali pracownicom wykonującym na co dzień ciężką pracę, żeby chociaż przez chwilę mogły poczuć się jak człowiek. Jak o ósmej rano wsadzili ich w nyskę, to jeździli od jednego do drugiego zakładu i do domu wracali – podwójnie zmęczeni, graniem i… „poczęstunkami” – o jedenastej w nocy. Często żony dostawały w prezencie od utrudzonych małżonków same łodygi ze wstążkami. Takie niby bukiety w ramach akcji goździk.
Potem w życiowych przygodach przyszedł czas na Kapelę Beskid, z którą występował na mniejszych i większych scenach śpiewając i prowadząc konferansjerkę po góralsku. Przez wiele lat kapela uczestniczyła w festiwalach ludowych, ale także obsłużyła „milion” wesel, w tym rozpoznawalnych gwiazd, takich jak Edyta Górniak czy Tomasz Kot. Na Voice’a pojechał z wnukiem.

Moją wizytówką, puszczoną telewidzom przed występem na antenie ogólnopolskiej, byłem zachwycony – przecież to całe moje życie, młodość. Omówiliśmy wątek krakowski, czyli znajomość ze Zbyszkiem Wodeckim i czas Czarnych Pereł., W krótkim filmie pokazano także moje góralskie wcielenie. W trakcie tzw. przesłuchania w ciemno (Jan wykonał w studio telewizyjnym utwór „It’s Now or Never” z repertuaru  Elvisa Presleya) do swojej ekipy wybrała mnie Alicja Majewska. Voice of Senior to ostatnia wielka przygoda mojego życia

– uśmiecha się. 
No, może przedostania, bo teraz z Kazimierzem Góreckim, finalistą jednej z poprzednich edycji, chce wystartować z cyklem występów pod wymownym tytułem „Bo jak nie my, to kto”. Na pewno warto będzie wybrać się na występ chłopaków. Bo i głosy i repertuar odpowiednio skrojony, a po którymś odcinku seniorskiego Voice’a z udziałem Jana zdeklarowana, wiele lat młodsza fanka zapewniała: „W tej niebieskiej marynarce wyglądał zjawiskowo!” 

Jan Tiahnybok i Marcin Daniec


komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%