Pobocza ulic stolicy Podbeskidzia w okresie letnim przypominają afrykańską sawannę lub amerykańską prerię, brakuje tylko słoni i bizonów. Takie botaniczne atrakcje można zobaczyć w centrum miasta (i nie tylko) nie wydając pieniędzy na zagraniczne voyage - pisze w swoim liście bystry obserwator naszej lokalnej rzeczywistości.
Atrakcyjność natury jest jednak znaczącym zagrożeniem dla kierowców, którzy dojeżdżając do skrzyżowań ulic mają ograniczoną widoczność do minimum, co może doprowadzić do wypadków drogowych z nieprzewidzianymi następstwami przyczynowo-skutkowymi. Interweniując w bielskim MZD dowiedziałem się, że budżet jest zerowy, co nie pozwala w żaden sposób zapobiec temu groźnemu problemowi - wyraża swoje obawy czytelnik.
Na potwierdzenie swoich słów czytelnik przesłał na zdjęcie jednego z takich miejsc w rejonie skrzyżowania ulic Łukasińskiego i Romanowicza.
Słysząc medialne wypowiedzi miejscowych decydentów oraz coroczne ekonomiczne rankingi, z których wynika, że nasze miasto jest ekonomiczną krainą milionerów, kokosowego mleka i słodkich daktyli z czego możemy być dumni. No cóż, mowa trawa, która jak rosła tak rośnie będąc prawdziwym wyznacznikiem naszej szarej i smutnej rzeczywistości wzbogaconej zakłamaną propagandą dnia codziennego! - z rozżaleniem podsumowuje nasz respondent.
Dżungla21:38, 07.07.2022
1 1
A na osiedlach to samo... Jedna wielka puszcza że pies się nie ma gdzie wysrać bo trawa do pasa... Czynsze podnoszą rachunki podnoszą a kosić nie ma kto.... Polecam włodarzom miasta pojeździć po bielskich osiedlach i pochodzić po tych afrykańskich trawach gdzie jest wylęgarnia kleszczy.... Kompromitacja i żenada... 21:38, 07.07.2022